– Kryzys w 2009 r. wpłynął negatywnie zarówno na popyt, jak i podaż. Spadła liczba turystów korzystających z bazy hotelowej, a firmy ograniczyły wydatki na wyjazdy służbowe i imprezy integracyjno-szkoleniowe. Część inwestorów wstrzymała więc decyzje o budowie nowych hoteli – tłumaczy Wioletta Kastrau, dyrektor handlowy w firmie ComfortExpress specjalizującej się w budowie ekonomicznych hoteli.
Dodaje, że firmy, które nie mogły ograniczyć wyjazdów służbowych, cięły wydatki, umieszczając swoich pracowników w hotelach tańszych, trzy- i dwugwiazdkowych, a nie jak wcześniej, w obiektach o wysokim standardzie. – Sami inwestorzy skierowali uwagę w stronę obiektów ekonomicznych, gdyż koszty wybudowania i zarządzania takim hotelem są dużo niższe, a zwrot z inwestycji szybszy – zapewnia Kastrau.
[srodtytul]Trudne projekty[/srodtytul]
Jednak mimo większego zainteresowania ekonomicznymi hotelami, ich obłożenie nie było imponujące w ubiegłym roku. Według GUS wyniosło ono ok. 38,4 proc. (hotele dwugwiazdkowe) i ok. 41 proc. (hotele jednogwiazdkowe), a w samej Warszawie, gdzie tego typu obiekty wzbudzały znacznie większe zainteresowanie, oscylowało na poziomie 60 proc. Dorota Malinowska, konsultant do spraw nieruchomości hotelowych w firmie doradczej Cushman & Wakefield dodaje, że obłożenie dla hoteli pięciogwiazdkowych w Polsce wyniosło w tym czasie 55,4 proc., a dla czterogwiazdkowych – niecałe 46 proc.
Zdaniem analityków podaż również pozostawia wiele do życzenia. Polska znajduje się na jednym z ostatnich miejsc w Europie pod względem liczby miejsc hotelowych na mieszkańca. Dysponujemy ok. 40 miejscami na 10 tys. osób, podczas gdy w Niemczech na taką samą liczbę mieszkańców przypada 200 łóżek.