Obowiązkiem Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Warszawie jest sprawić, żeby sprawa, która toczy się od tylu lat, została wreszcie załatwiona – [b]orzekł Naczelny Sąd Administracyjny (sygnatura akt: II OSK 1748/09)[/b].
– To my jesteśmy najbardziej poszkodowani – mówią Agnieszka G., w zaawansowanej ciąży, i Stanisław G., właściciele działki, którzy od marca 2006 r. bezskutecznie starają się o ustalenie warunków zabudowy dla domu jednorodzinnego z biurem i miejscami parkingowymi. I wciąż nie mogą rozpocząć inwestycji.
Pierwsza decyzja o warunkach zabudowy została uchylona wskutek odwołania właściciela sąsiedniej nieruchomości. Odwołał się on również od kolejnej, wydanej w styczniu 2008 r. przez wójta podwarszawskiej gminy Michałowice. Kolegium uznało zarzuty za bezzasadne, mimo to uchyliło decyzję wójta i przekazało mu sprawę do ponownego rozpoznania.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie rozpatrujący skargę inwestorów uznał to za niedopuszczalne. Analiza zarzutów nie uzasadnia uchylenia decyzji wójta i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania w pierwszej instancji – orzekł. Jego zdaniem SKO mogło samodzielnie uzupełnić lub zlecić uzupełnienie materiałów.
Ale zamiast zastosować się do tych wskazówek, SKO wniosło skargę kasacyjną do NSA. Sąsiad zrobił to samo, a zanim sprawa weszła na wokandę NSA, minęło następne półtora roku.