– Ostatnie dziesięć lat na stołecznym rynku nieruchomości upłynęło wyjątkowo ciekawe. Obserwowaliśmy powstawanie wielkich osiedli, takich jak Tarchomin, miasteczko Wilanów czy Nowy Ursus. Był okres hossy i bessy – podsumowuje Maciej Dymkowski, szef portalu Tabelaofert. pl, który opracował raport dotyczący sytuacji na stołecznym rynku nieruchomości od 2002 roku.
Jak przypomina Marcin Dymkowski, koniunktura w drugiej połowie dziesięciolecia przyczyniła się do gwałtownego wzrostu cen: metr mieszkania drożał z miesiąc na miesiąc. – Koniec dekady to z kolei trudny czas zarówno dla inwestorów, jak i kupujących – mówi szef Tabeliofert.??
[srodtytul]2002: klienci boją się kredytów??[/srodtytul]
To czas bessy. – Sprzedaż jest na niewysokim poziomie. Mieszkania, które najszybciej znajdują nabywców mają nie więcej niż 35 mkw. lub mieszczą się w przedziale 45 – 55 mkw. Najtrudniej sprzedać apartament – przypomina Marcin Dymkowski.
Dodaje, że w 2002 roku można było zaciągać korzystne kredyty: ich rata była konkurencyjna w porównaniu z kosztami wynajmu mieszkania. Jednak, jak tłumaczy Maciej Dymkowski, klienci stosunkowo rzadko pożyczali pieniądze na mieszkania ze względu na niepewną sytuację na rynku pracy i wysokie bezrobocie.? W tym czasie modne było Piaseczno, gdzie średnia cena mkw. to 2840 zł. Statystyczne mieszkanie w Warszawie miało wtedy 63 mkw., a jego średnia cena to 3 594 zł za mkw.??