Do rzecznika wpłynęły skargi mieszkańców jednej z miejscowości spod Gdańska. Wojewódzki konserwator zabytków wpisał układ ruralistyczny tej wsi do rejestru zabytków (to przestrzenne założenia miejskie lub wiejskie zawierające zespoły budowlane, pojedyncze budynki, zieleń itp. rozmieszczone w układzie historycznym). Mieszkańcy wystąpili o wykreślenie miejscowości z rejestru. Prośba nie została uwzględniona.
W ich ocenie na żadnym etapie postępowania władze publiczne nie brały pod uwagę interesów właścicieli ziemi. Tymczasem wybudowanie czegokolwiek na działce objętej ochroną wiąże się z dużo większymi kosztami. Na każdym kroku niezbędna jest też zgoda konserwatora zabytków. Koszty zaś związane z utrzymaniem zabytków spadają na właścicieli, których nie zawsze na to stać. Konserwator może bowiem wydać decyzję nakazującą przeprowadzenie określonych prac, jeżeli jest to niezbędne do ochrony zabytku przed niszczeniem.
Zdaniem rzecznika skargi nie są pozbawione racji. Zgodnie z rozdziałem 7 ustawy o ochronie zabytków organy administracji państwowej nie mają obowiązku uczestniczenia w kosztach sprawowania opieki nad zabytkami. Dotacje celowe na dofinansowanie prac konserwatorskich lub robót budowlanych zależą od uznania ministra lub wojewódzkiego konserwatora zabytków i przewidują zwrot jedynie 50 proc. nakładów (z niewielkimi odstępstwami).
RPO zdaje sobie sprawę, że ochrona dziedzictwa narodowego stanowi wartość, którą można zaliczyć do kategorii interesu publicznego. Wynika to nie tylko z konstytucji, ale także z wiążących Polskę umów międzynarodowych. Nie oznacza to jednak, by ustawodawca miał całkowitą swobodę regulowania tej materii. Sytuacja, w której grupa osób (właścicieli zabytków) ponosi ciężar zapewnienia dostępu do dóbr kultury, rodzi istotne wątpliwości konstytucyjne.
Z tych powodów rzecznik zwrócił się do ministra kultury i dziedzictwa narodowego z prośbą o zajęcie stanowiska.