Miata obniżają ceny swoich nieruchomości

Miasta mają spore problemy ze sprzedażą działek i budynków. Mogą na tym skorzystać kupujący

Publikacja: 14.09.2011 03:13

Także wiele innych miast narzeka na coraz gorszą sytuację na rynku nieruchomości.

Także wiele innych miast narzeka na coraz gorszą sytuację na rynku nieruchomości.

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

– W tym roku obserwujemy pogłębiającą się stagnację na rynku nieruchomości. Zwłaszcza jeśli chodzi o grunty – mówi Tomasz Klek z Urzędu Miejskiego w Szczecinie.

– Pomimo przygotowania zróżnicowanej oferty zaledwie ok. 20 proc. znajduje nabywców – dodaje. Skutek jest taki, że z ok. 33 mln zł wpływów zaplanowanych na ten rok z tytułu sprzedaży nieruchomości, do końca sierpnia do kasy miasta wpłynęło ledwie 2,1 mln zł.

– Nasza oferta jest bardzo atrakcyjna, jednak popyt na nieruchomości na wolnym rynku bardzo mały – przyznaje Marta Witkowicz, dyrektor wydziału skarbu w krakowskim magistracie. Dotychczas Kraków zorganizował 313 przetargów na sprzedaż 278 gruntów, budynków i lokali, tylko 15 proc. z nich zakończyło się transakcją sprzedaży.

Także wiele innych miast narzeka na coraz gorszą sytuację na rynku nieruchomości. Przykładowo w Warszawie na 24 dotychczas zorganizowane przetargi aż 13 zakończyło się wynikiem negatywnym z powodu braku uczestników. – Przyczyn upatrujemy w sytuacji kryzysowej na rynkach finansowych w kraju i na świecie i w trudniejszym dostępie do kredytów – wyjaśnia Maria Woźniak, główny specjalista biura gospodarki nieruchomościami w stołecznym urzędzie.

W Toruniu ze 109 obiektów wystawionych na sprzedaż nabywców znalazły tylko 33.

– Sprzedaż nieruchomości w bieżącym roku jest na niskim poziomie w stosunku do oferty inwestycyjnej – przyznaje Anna Dobrowolska z Urzędu Miejskiego w Gdańsku. – Na razie miasto sprzedało dwie nieruchomości (za ok. 7,2 mln zł).

Mniejsze wpływy ze sprzedaży działek budowlanych czy mieszkań to pewne zagrożenie dla polityki finansowej miast. Choć nie stanowią one dominującej części samorządowych budżetów, to brak tego źródła oznacza konieczność zwiększenia zadłużenia. Ale dla przedsiębiorstw działających w branży obecna sytuacja to szansa na tańsze zakupy. Część władz lokalnych decyduje się bowiem na obniżenie swoich cen.

– Kraków stosuje obniżki cen wywoławczych do kolejnych przetargów. Ustalamy je indywidualnie dla każdej nieruchomości, na podstawie dodatkowej analizy zmiany cen w okolicy. Spośród 48 nieruchomości sprzedanych w trybie przetargu w bieżącym roku 34 znalazło nabywców dopiero po obniżeniu ceny wywoławczej – informuje dyrektor Witkowicz.

W Szczecinie trwa postępowanie na zbycie atrakcyjnie położonych działek pod budownictwo mieszkaniowe, których ceny wywoławcze zostały obniżone o 30 – 35 proc. Szacowane wpływy ze sprzedaży to 23 mln zł. Także – jak wynika z informacji zebranych przez „Rz" – na zmniejszenie swoich oczekiwań decyduje się m.in. Toruń, Sosnowiec czy Lublin. Wrocław nie stosuje bezpośrednio obniżek, za to regularnie wycenia swoją ofertę, dostosowując ją do zmian na rynku.

Za to Gdańsk zdecydowanie deklaruje, że nie ma zamiaru wyprzedawać nieruchomości komunalnych po obniżonych cenach. Woli poczekać na lepszą koniunkturę. Podobnie Warszawa, bo – jak tłumaczą urzędnicy – na stołecznym rynku nie został zaobserwowany spadek cen, ale przede wszystkim liczby transakcji.

Obniżka nawet do 60 proc.

Samorządy są zobowiązane sprzedawać swoje nieruchomości przede wszystkim w przetargach. Zwykle mają one formę licytacji, więc sprzedaż następuje po najwyższej cenie. Jeśli pierwszy przetarg na dany grunt czy budynek zakończy się niepowodzeniem (brak chętnych lub żaden z kupujących nie przebił ceny wywoławczej), gmina może obniżyć cenę wyjściową. Maksymalnie może ją zmniejszyć do 50 proc. wartości nieruchomości. Jeśli i drugi przetarg zakończy się wynikiem negatywnym, samorząd może zdecydować się na kolejną obniżkę – maksymalnie do 40 proc. wartości nieruchomości. Oznacza to, że w ekstremalnych przypadkach cena zakupu może być nawet o 60 proc. niższa od pierwotnej ceny wywoławczej. Jednak na takie posunięcie samorządy decydują się niezwykle rzadko. Po drugiej nieudanej licytacji możliwe jest ogłaszanie dalszych przetargów lub przejście do rokowań. Ta ostatnia forma jest o tyle interesująca, że ostateczna cena sprzedaży (w odróżnieniu od przetargu) może być niższa od ceny wywoławczej.      —acw

– W tym roku obserwujemy pogłębiającą się stagnację na rynku nieruchomości. Zwłaszcza jeśli chodzi o grunty – mówi Tomasz Klek z Urzędu Miejskiego w Szczecinie.

– Pomimo przygotowania zróżnicowanej oferty zaledwie ok. 20 proc. znajduje nabywców – dodaje. Skutek jest taki, że z ok. 33 mln zł wpływów zaplanowanych na ten rok z tytułu sprzedaży nieruchomości, do końca sierpnia do kasy miasta wpłynęło ledwie 2,1 mln zł.

Pozostało 89% artykułu
Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej