Nasz czytelnik pan Eugeniusz z małej miejscowości pod Bydgoszczą w 1976 roku założył książeczkę mieszkaniową.
– Wpłaciłem na konto 200 zł – opowiada. – Dość szybko zorientowałem się jednak, że o lokal będzie mi bardzo trudno. Na mieszkanie w tamtych czasach musiałbym czekać długimi latami. Dlatego postanowiłem wybudować dom. Wkrótce potem pan Eugeniusz rozpoczął inwestycję. Po kilku latach budynek był gotowy. A czytelnik o książeczce mieszkaniowej zapomniał.
– Przypomniałem sobie o niej kilka miesięcy temu, kiedy zdecydowałem się na generalny remont mojego domu. Pomyślałem, że wypłacony wkład powiększony o premię gwarancyjną wystarczy mi chociaż na opłacenie części prac – opowiada czytelnik. – Tymczasem pieniędzy wystarczyło tylko na dobrą farbę i pędzel.
Po denominacji jego wkład na książeczce mieszkaniowej wynosił... 2 gr, wyliczona przez bank według skomplikowanych wzorów premia gwarancyjna – 205,34 zł. Z kolei odsetki za poprzednie lata wyniosły 25 gr.
– W sumie miałem się wzbogacić o 205,61 zł. Okazało się jednak, że za samą likwidację książeczki bank naliczył 40 zł. Kolejne 5 zł wydałem na przelew pieniędzy na moje konto w innym banku – mówi czytelnik. – Nie rozumiem, dlaczego musiałem zapłacić za to, że zamknięto mi konto.