W Łodzi mieszkania, które zostały wprowadzone na rynek w 2009 r. lub wcześniej, stanowią już odpowiednio 29 proc. oferty, w Gdańsku 23 proc., w Krakowie 14 proc., a we Wrocławiu 9 proc. W Warszawie co piąte nowe mieszkanie znajdujące się dziś w ofercie czeka na klientów co najmniej trzy lata – policzyli analitycy z Działu Badań i Analiz firmy Emmerson.
Katarzyna Kuniewicz, dyrektor działu badań i analiz rynku w firmie doradczej Reas, przyznaje, że mieszkań gotowych, a niesprzedanych będzie przybywać, szczególnie w drugim półroczu tego roku, kiedy wiele osiedli będzie oddawanych do użytku.
– Tego nie da się uniknąć i prawdopodobnie tak właśnie będzie wyglądał rynek nowych mieszkań: klienci będą kupować lokale już ukończone, co pozwoli zmniejszyć ryzyko zakupu – uważa Katarzyna Kuniewicz. – Jeśli w danej inwestycji deweloper ma 7 – 8 proc. mieszkań niesprzedanych, nie ma tu żadnego zagrożenia. Podobnie, gdy firma ma wiele lokali niesprzedanych, ale rozproszonych w różnych inwestycjach. Jeżeli jednak w budynku jest więcej niż 30 – 40 proc. ukończonych lokali, na które nie ma chętnych, i przez kolejny rok od oddania bloku deweloper nie można ich sprzedać, to może mieć kłopoty.
Wtedy – zdaniem Katarzyny Kuniewicz – skuteczna może być jedynie obniżka cen. – Jeżeli jednak deweloper nie zrobi nic, bo uzna, że przetrwał najtrudniejsze dwa lata, a kolejny rok może być lepszy, to popełni błąd. Sprzedaż w przyszłym roku będzie z pewnością słabsza – prognozuje.
Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości serwisu RynekPierwotny.com, zwraca uwagę, że trudno sprzedać mieszkania budowane w okresie boomu, od 2006 do 2009 roku, gdyż mają za duży metraż w stosunku do liczby pokoi.