Z danych systemu Amron (działającego przy Związku Banków Polskich) wynika, że w pierwszym kwartale 2006 roku, gdy na rynku nieruchomości panowała równowaga, średnia cena transakcyjna 1 mkw. mieszkania w Warszawie wynosiła 5,1 tys. zł. Dwa lata później, gdy był szczyt boomu, przeciętnie płaciliśmy za 1 mkw. w stolicy 8,7 tys. zł (na rynku pierwotnym i wtórnym). Stawki wywoławcze często przekraczały jednak kilkanaście tysięcy złotych za 1 mkw. W ciągu dwóch lat przeciętna cena 1 mkw. mieszkania w stolicy wzrosła o 3,6 tys. zł – do 8,7 tys. zł za 1 mkw. w 2008 r., a inwestorów nie brakowało. W 2010 r. – dwa lata po boomie – cena transakcyjna 1 mkw. lokalu w stolicy wynosiła już prawie 8,2 tys. zł. Dziś jest to ok. 7,5 tys. zł za 1 mkw.
Proporcje wzrostu cen w innych dużych miastach były podobne. Na przykład w Poznaniu z 3,5 tys. zł za 1 mkw. w 2006 roku ceny transakcyjne mieszkań poszły w górę do 6,3 tys. zł w ciągu dwóch lat, a teraz oscylują wokół 5,2 tys. zł za 1 mkw.
Co będzie dalej? Odkładający inwestycje we własne M na lepsze czasy liczą, że za rok lub dwa wrócimy do cen sprzed tzw. bańki cenowej. Natomiast ci, którzy kupili mieszkania na tzw. górce, zastanawiają się, o ile jeszcze ceny mogą spaść i czy to nie spowoduje, że wartość ich nieruchomości będzie niższa niż kredyt zaciągnięty na jej kupno. Analitycy są niemal zgodni w prognozach: mieszkania będą tanieć, ale o tak niskich stawkach jak przed boomem nie ma mowy.
– Powrót do cen sprzed fazy szybkiego wzrostu nie wydaje się możliwy. Od 2006 roku mieliśmy bowiem – oprócz bańki cenowej – także naturalny, związany z inflacją wzrost cen. Możliwy jest natomiast powrót do długoterminowego trendu, który wyznaczają przede wszystkim relacje cen do dochodów w dłuższej perspektywie i relacje podaży do popytu w perspektywie krótszej – tłumaczy Katarzyna Kuniewicz, dyrektor działu badań i analiz rynku w firmie doradczej Reas. Podkreśla, że popyt zależy przede wszystkim od skali kredytowania hipotecznego, a tu widać tendencję malejącą.
Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com, przyznaje, że trwa korekta cen w dół i może tak być jeszcze przez kilkanaście miesięcy. – Do końca tego roku ceny mogą spaść o 5 – 6 proc. – prognozuje. – Przy braku jakichś nadzwyczajnych okoliczności najbardziej prawdopodobnym terminem początku ożywienia może być już druga połowa 2013 roku lub przełom lat 2013 – 2014. Do tego czasu ceny mieszkań będą się jeszcze obniżyć od kilku do kilkunastu procent. Jednak spadków do poziomów sprzed boomu nie oczekujemy, chyba że w polskiej gospodarce wydarzy się tzw. scenariusz hiszpański.