W taki scenariusz trudno uwierzyć, patrząc na coraz słabsze wskaźniki gospodarcze oraz kłopoty na rynku pracy: rosnące bezrobocie, szczególnie wśród młodych ludzi, i prymat tzw. umów śmieciowych. Bo jak brać kredyt w takiej sytuaucji? Mimo to ostatnie dane o rynku nowych mieszkań zdecydowanie zmieniają jego obraz.
Jak podała wczoraj firma Reas, w III kw. 2013 r. do sprzedaży na sześciu głównych rynkach (Warszawa, Kraków, Wrocław, Trójmiasto, Poznań, Łódz) zostało wprowadzonych zaledwie 5,3 tys. mieszkań (w poprzednim – 6,1 tys.). Tymczasem nabywców znalazło 9,6 tys. lokali (podczas gdy w II kw. – 7,8 tys.). Oferta na rynku pierwotnym maleje zatem piąty kwartał z rzędu. To oznaka, że trend się odmienił – twierdzą analitycy. Spierają się jednak, na jak długo.
Zaskakująco dobrze
– W ciągu czterech ostatnich kwartałów firmy deweloperskie sprzedały 33,5 tys. mieszkań, a wprowadziły na rynek 23 tys. W efekcie oferta na rynku pierwotnym spadła na koniec trzeciego kwartału poniżej 44 tys. lokali, podczas gdy rok temu klienci mogli wybierać spośród ponad 55 tys. – mówi Katarzyna Kuniewicz, dyrektor działu badań i analiz rynku w Reas.
Firma ta podaje, że mieszkania dobrze sprzedawały się ciągu ostatnich trzech miesięcy we wszystkich dużych miastach, ale najlepiej w Krakowie, gdzie spadek oferty w stosunku do poprzedniego kwartału wyniósł aż 13,4 proc. W Warszawie było to 9,4 proc., a w Poznaniu – 8,5 proc.
Eksperci zwracają także uwagę na wyraźną poprawę tempa sprzedaży nowych lokali. – Większość z tych dostępnych na rynku znalazłaby nowych właścicieli w czasie krótszym niż półtora roku. Najkorzystniejsza sytuacja dla deweloperów jest w Warszawie, gdzie potrzeba około 5 kwartałów na całkowitą wyprzedaż lokali, zakładając, że na rynek nie wejdą nowe projekty. Najtrudniejsza – w Łodzi – wylicza Katarzyna Kuniewicz.