Zdaniem analityków pierwsze pół roku będzie trudnym okresem dla sprzedających lokale z drugiej ręki.
MdM – a raczej związane z nim dopłaty do kredytów – zdominują myśli osób planujących kupno własnego M. Najpierw więc będą oni szukali okazji dla siebie u deweloperów. Przejrzą lokalizacje i ceny, by sprawdzić, co jest do wzięcia w ramach MdM i czy rzeczywiście tylko na peryferiach miast. Dopiero gdy nie znajdą oferty dla siebie, wrócą na rynek wtórny.
– Program „Mieszkanie dla młodych" podzielił nie tylko sektory rynku nieruchomości na preferowany rynek pierwotny oraz pominięty rynek wtórny, ale w konsekwencji uprzywilejował te regiony kraju, w których są prowadzone inwestycje deweloperskie – uważa Ewa Klos-Rychter, członek zarządu Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. – Poza tym, wprowadzając odrealnione od rzeczywistych limity cen za mkw., wyeliminował z dopłat większość przedsięwzięć deweloperskich prowadzonych w dużych miastach, np. w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie.
Zdaniem Ewy Klos-Rychter, jeśli deweloperzy zdecydują się na obniżki cen do poziomu limitów określonych ustawowo, stanie się to kosztem standardu bloków, a osiedla będą powstawać na terenach oddalonych od centrum dużych miast.
Cenu już niższe
– W mniejszych miejscowościach, gdzie deweloperzy będą sprzedawać mieszkania w ramach MdM, rynek wtórny odczuje zmniejszenie popytu. Może też dojść do spadku cen mieszkań z drugiej ręki. Natomiast duże miasta nie powinny odczuć zmniejszenia popytu na rynku wtórnym – prognozuje pośredniczka. Jej zdaniem ceny mieszkań do 60 mkw., położonych w bliskiej odległości od centrum miasta – niezależnie od tego, czy będą pochodzić od deweloperów czy z rynku wtórnego – powinny stopniowo wzrastać.