Gdy klient kończy wyliczać wymagania co do lokalu i jego położenia, pada pytanie o budżet na lokum. I już wtedy często się okazuje, że ten inwestor raczej znajdzie dla siebie coś na osiedlach z PRL, bo w cenie dwóch pokoi w 10-letnim bloku dostanie trzy pokoje w wieżowcu, w starym budownictwie. A do tego może nawet w lepszej lokalizacji.
Nie każdy klient, jak mówią pośrednicy, godzi się od razu na takie rozwiązanie. Szuka więc ofert dla siebie w nowszym budownictwie, ogląda mieszkania po sąsiedzku ze starymi blokami i powoli zaczyna nabierać przekonania, że może trzeba iść na kompromis. Szczególnie gdy blok jest odnowiony, a jego zarządca dba też o otoczenie na osiedlu. Dlatego w Warszawie, podobnie jak we Wrocławiu, Poznaniu czy Katowicach, blokowiska, które jakiś czas temu popadły w niełaskę, stają się bardziej popularne. Bo kuszą niższymi cenami, zagospodarowaną okolicą i dobrą komunikacją miejską. A tego brakuje często nowym osiedlom.
Atutem mieszkań w blokowiskach jest też to, że szybciej można się do nich wprowadzi niż do lokali w stanie deweloperskim. Do wielu osób to ważne, bo nie muszą jednocześnie wynajmować lokalu i spłacać kredytu za własny.