Coraz więcej przedsiębiorstw, skupionych na poprawie wyników ze swojej wiodącej działalności, stara się pozbyć zbędnych obciążeń. Do tych niechcianych „nadwyżek" należą niewykorzystane nieruchomości i grunty, które trzeba utrzymywać. – Sporo z nich zostało w końcu wycenionych, a z zainteresowania klientów wynika, że są realne szanse na ich zbycie – zauważa Michał Sikora, konsultant z Działu Powierzchni Przemysłowych i Magazynowych w Cushman & Wakefield.
Oferty miejskie, ze względu na rozdrobnienie, są kierowane do wszystkich rodzajów odbiorców, od prywatnych inwestorów po duże fundusze. – Jednak mimo przecen ziemi w latach 2011–2012, spółki miejskie tylko nieznacznie rewidowały ceny, które dla wielu potencjalnych inwestorów wydają się nadal wysokie – zaznacza Emil Domeracki, starszy specjalista z Grupy Usług Inwestycyjnych w Colliers International.
Trudne okazje
Najciekawsze, z punktu widzenia inwestorów, są oczywiście grunty w Warszawie, a także w Krakowie, Wrocławiu czy Poznaniu i Trójmieście.
– Są one jednak w różnym stopniu przygotowane do sprzedaży czy też do ewentualnej inwestycji. Tym samym niektóre oferty w miarę szybko znajdą nabywców, inne w dłuższej perspektywie, a część zapewne wcale. O wszystkim zadecyduje cena i stopień przygotowania nieruchomości z punktu widzenia planistycznego, technicznego czy prawnego, jak również podaż występująca w najbliższej okolicy – wylicza Daniel Puchalski, dyrektor Działu Obsługi Gruntów Inwestycyjnych w JLL.
W portfolio państwowych spółek, takich jak PKP, Polski Holding Nieruchomości (PHN) czy Agencja Mienia Wojskowego, można znaleźć wiele ofert o bardzo różnym przeznaczeniu i jakości, działek zarówno zabudowanych, jak i pustych. Np. PHN proponuje klientom zarówno garaże podziemne, jak i duże rolne areały. Jednak zdecydowana większość to trudne grunty, które bez konkretnego pomysłu zagospodarowania będą mało atrakcyjne i jeszcze długo nie znajdą nabywcy.