I po wakacjach. Było cudownie. Pełna wygód chata w górach, nowoczesny apartament nad morzem. Wynajęte na dwa–trzy tygodnie. A może by tak kolejne wakacje spędzić już we własnym domu? Będziemy tam też jeździć na długie weekendy, może święta. A przez resztę dni w roku zarabiać na wynajmie. Jakie to proste.
Jak mówią doradcy finansowi na łamach „Bloomberga", klienci zaczynają tęsknić za domem wakacyjnym właśnie po powrocie z idyllicznego urlopu. Także na polskim rynku nie brakuje ofert nieruchomości letniskowych. Najtańsze kupimy za kilkanaście tysięcy złotych. Na te najbardziej luksusowe trzeba mieć ponad 1 mln zł.
Piękno marzeń o własnym domu wakacyjnym potrafi przesłonić rzeczywistość. A tymczasem, jak mówią eksperci, „posiadanie drugiego domu jest często znacznie droższe i stresujące, niż nabywcy albo marzyciele mogą sobie wyobrazić".
Przyznaje to właścicielka domu na Mazurach, która napisała na naszym portalu, że spędza tam lipiec i sierpień. „A cały rok płacę za śmieci, wodę. Podatki lokalne dla letników są najwyższe w gminie, to jakieś 6 tys. zł rocznie. O wydatkach związanych z remontami i naprawami nie wspomnę" – opisuje.
Jeden z doradców na łamach „Bloomberga" proponuje taki oto test: „Dodaj wszystkie wydatki na swój pierwszy dom i wszystkie możliwe wydatki na drugi. Jeśli suma nie przekracza 30 proc. twoich dochodów, to prawdopodobnie stać cię na luksus posiadania letniej nieruchomości". Zanim więc staniesz się posiadaczem wakacyjnego domu, weź do ręki kalkulator.