Ostatecznie w minionym tygodniu niby złagodzono przepisy, których rynek nieruchomości obawiał się od wielu miesięcy, ale tak naprawdę to marna pociecha dla tych, których własność państwo swoją mocą zamroziło na wiele lat. Zmiana – w porównaniu z wcześniejszymi wersjami ustawy – polega na tym, że osoby, które nie są rolnikami, będą mogły kupować bez ograniczeń – po 30 kwietnia – jedynie działki o powierzchni nie większej niż 0,3 ha. Co można zbudować na takim terenie? Wystarczy na postawienie domu.
W efekcie wyjątkowo cenne staną się te tereny, na których budować się da. Pośrednicy mówią, że już od jakiegoś czasu ceny gruntów budowlanych – zarówno pod domy jednorodzinne, jak i wielorodzinne – rosną. Spadają z kolei ceny działek rolnych. Część osób – w obawie, że państwo zamrozi obrót ich ziemią – decydowała się na sprzedaż gruntów po niższych cenach niż jeszcze kilka miesięcy temu.
Zatem gminy bez planów zagospodarowania – a statystyki mówią, że nawet 75 proc. terenów w kraju ich nie ma – mogą zapomnieć o nowych inwestycjach. Chyba że będą obchodzić nowe przepisy, najpierw dzieląc działki za zgodą władz samorządowych, a potem je łącząc – jak twierdzą jedni prawnicy. Jednak zdaniem innych takie rozwiązanie jest zabronione.