Chcemy dobrego miasta, miejsca dla naszej aktywności, naszego życia i samopoczucia. Potrzebna więc idea miasta. Ale czy miasto potrzebuje planu czy też reguł, według których będziemy mogli je budować, wypełniać treścią naszej aktywności, naszymi inwestycjami? Budowanie miasta to wspólne działanie, a więc potrzeba synergii u wielu osób, bardzo często różnych. Jak sprawić, aby to, co robią, było dobre? Jak dać innym możliwość uczestniczenia w naszym dobrym mieście? To jest pytanie o sens planowania.
Czy plan miejscowy daje możliwość innowacyjności, szansę budowania poszczególnych budynków tak, aby były one wspólnotą ładu, aby konkurowały wartością swojej kultury architektonicznej, a nie kakofonią różnic w ich wielkości? Jak sprawić, aby utrzymać sens miasta europejskiego, które ma wymiar „civitas", wspólnoty miejskiej, a jednocześnie mieści w sobie obszary prywatności zapewniającej możliwość indywidualnych działań?
Te obszary to w naszej europejskiej tradycji miasta kwartały zabudowy. Ich przestrzeń, wyodrębniona ulicami, parkami, terenami otwartymi pól czy rzeką, pozwalała na swoistą równość we własności. Bo zasady zabudowy, szerokość frontu, intensywność zabudowy działki, wysokość budynku już w wiekach średnich w regułach ówczesnego miasta na prawie hanzeatyckim, magdeburskim czy Łaskiego były określane i wspólnie obowiązujące.
Dla wszystkich, bez wyjątku. Były to więc obszary indywidualnej możliwości kreacji zabudowy przy równości szans poszczególnych właścicieli. I to ciągle aktualne pytanie o sens prawa, które konstytuuje miasto.
Stąd reguły miasta i te średniowieczne, i te nowożytnych marzeń i utopii. Miasto ogród czy villa radieuse Le Corbusiera to zawsze obszar i wspólne dla niego reguły. Bo wówczas mamy równe szanse, aby konkurować pomysłowością, jakością rozwiązania architektonicznego, pomysłem użytkowym budynku. A więc konkurujemy wartością kultury obiektu architektonicznego, nie zaś uzyskaniem jak najbardziej intensywnych możliwości zabudowy poprzez decyzje o warunkach zabudowy odnoszącej się do ekstremów inwestycyjnych. Czyli spekulacyjnego sposobu maksymalizacji intensywności zabudowy na tej mojej działce. Zresztą faktycznie bez prawnej możliwości odmowy ze strony władzy samorządowej.