Sprzedaż mieszkań w Polsce bije rekordy. W odpowiedzi na wspierany niskimi stopami procentowymi i dobrą sytuacją gospodarczą popyt deweloperzy wprowadzają kolejne inwestycje. Poza firmami działającymi na rynku od lat są inwestorzy chcący skorzystać z dobrej koniunktury. Spółki biją się o grunty, a inwestycyjna ofensywa oznacza także nie tyle wzrost płac i cen, ile coraz trudniejszy dostęp do siły roboczej i niektórych materiałów. Spiętrzenie projektów oznacza również dłuższy czas oczekiwania na pozwolenia administracyjne.
Silne zwyżki
W tej chwili deweloperzy muszą mocno się napocić, by kupić nadającą się do szybkiego zagospodarowania działkę po dobrej cenie.
– Ceny gruntów, w zależności od lokalizacji, wzrosły w ciągu ostatnich 12–18 miesięcy od 30 do 70 proc. Początek zwyżek notujemy, odkąd w mediach zaczęło być głośno o budowlanym boomie – mówi Andrzej Gutowski, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu Ronson Development.
– Udział gruntu w kosztach projektu deweloperskiego wynosi 20–25 proc. wobec 15 proc. wcześniej – powiedział na niedawnej konferencji wynikowej Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, największego na warszawskiej giełdzie koncernu budowlanego, który ma własną spółkę deweloperską. Według szacunków Budimeksu w ciągu ostatnich 12 miesięcy koszty rosły w tempie dwucyfrowym, np. stali o 19 proc., betonu o 14 proc., cementu o 10 proc., a transportu o 10–15 proc. Koszty pracy elektryków wzrosły o 16 proc., zbrojarzy o 14 proc., a w przypadku robót specjalistycznych (kanalizacja, gaz, wodociągi) o nawet 20–30 proc.
Prezes Murapolu, jednego z czołowych deweloperów działających także w mniejszych miastach, przyznaje, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy koszty realizacji wzrosły zauważalnie.