Reklama
Rozwiń
Reklama

Polskie stopy i chińskie domino

Na rodzimym rynku mieszkaniowym nic nie wskazuje na koniec trendu wzrostowego. Może powinniśmy drżeć przed chwiejącym się w posadach chińskim megadeweloperem?

Publikacja: 21.09.2021 21:00

Nieruchomości niezmiennie są postrzegane jako bezpieczna przystań

Nieruchomości niezmiennie są postrzegane jako bezpieczna przystań

Foto: materiały prasowe

Według szacunków GUS w sierpniu deweloperzy w całej Polsce ruszyli z budową 14 tys. mieszkań, o 28 proc. więcej niż rok wcześniej. Zauważalny jest kilkuprocentowy spadek względem ostatnich – choć rekordowych w końcu – miesięcy. W okresie styczeń–sierpień rozpoczęło się stawianie 116,8 tys. lokali, o 52 proc. więcej niż w osłabionym lockdownem analogicznym okresie 2020 r. W sierpniu deweloperzy uzyskali zielone światło na postawienie 16,1 tys. mieszkań, również o kilka procent mniej względem wcześniejszych miesięcy. Od stycznia do sierpnia uzyskali zgodę na budowę 142 tys. lokali, o 41 proc. więcej niż rok wcześniej.

Popyt kontra podaż

– Według GUS w sierpniu rozpoczęto budowę mniejszej liczby mieszkań niż w poprzednim miesiącu, podobna sytuacja była z liczbą mieszkań, na których budowę wydano pozwolenie. Mimo że te wyniki wpisują się w łagodny trend spadkowy obserwowany w ostatnich miesiącach, to na tle rezultatów z minionych lat pozostają wysokie – komentuje Agnieszka Mikulska, ekspert rynku mieszkaniowego w CBRE. – W przypadku lokali rozpoczynanych będziemy mieć zapewne do czynienia z jeszcze dwoma aktywnymi miesiącami przed zimowym spowolnieniem. Trudno jednak spodziewać się nowych rekordów. W bieżącym roku deweloperzy zwiększyli swoje rezerwy o ponad 25 tys. mieszkań na pozwoleniach, których budowa jeszcze się nie rozpoczęła. Jednak ze względu na duży popyt można oczekiwać, że nadal będą energicznie pozyskiwać nowe pozwolenia, zwłaszcza dla gruntów w lokalizacjach o największym niedoborze oferty – dodaje. Zwraca uwagę, że mimo dobrych wyników budownictwa mieszkaniowego w skali kraju, w niektórych miejscowościach deweloperzy mają problem z zaspokojeniem popytu.

Mikulska zaznacza, że wciąż działają silne czynniki generujące popyt, na czele z niskimi stopami procentowymi i stosunkowo wysoką inflacją. – W najbliższym okresie popyt może być ograniczany przez rosnące ceny mieszkań, obawy przed wzrostem stóp procentowych i, jak w przypadku Warszawy, ograniczoną ofertę. Ewentualne zawirowania w światowej gospodarce mogą wpłynąć na rynek mieszkaniowy w Polsce, jednak musiałyby silnie uderzyć w fundamenty popytu lub nastroje konsumenckie – ocenia ekspertka.

– Bardzo trudno doszukiwać się czynników wewnętrznych, które stanowiłyby większe zagrożenie dla rynkowej prosperity, ale przypadek spółki Evergrande coraz bardziej spędza sen z powiek inwestorom na całym świecie, wywołując coraz silniejsze turbulencje na globalnym rynku kapitałowym – mówi Jarosław Jędrzyński, analityk portalu RynekPierwotny.pl. – Co gorsza, sytuacja do złudzenia zdaje się przypominać upadek Lehman Brothers, przy analogicznie rozgrzanych do czerwoności rynkach nieruchomości na całym świecie. Cała nadzieja w chęci neutralizacji sytuacji kryzysowej przez chińskich decydentów. Jeśli do takowej nie dojdzie i spełni się scenariusz upadłości, z pewnością odczują to rynki, choć nie sposób już teraz precyzyjnie ocenić skali ewentualnych strat – przyznaje.

Będzie drożej

Wojciech Matysiak, szef zespołu analiz nieruchomości w PKO BP, mówi, że w scenariuszu bazowym należy zakładać kontynuację wzrostu cen mieszkań w granicach 10 proc. w perspektywie roku z uwagi na kilka czynników. To wysoki popyt napędzany niskimi stopami – a te nie powinny się zmienić co najmniej do połowy 2022 r. Stąd, zważywszy na podwyższoną inflację, część popytu będą stanowić zakupy z intencją ochrony wartości oszczędności. To także wciąż nienadążająca podaż i rosnące koszty działek i wykonawstwa, we znaki dadzą się normy dotyczące efektywności energetycznej budynków (weszły w 2021 r.).

Reklama
Reklama

Z drugiej strony analitycy zwracają uwagę na czynniki mogące łagodzić wzrost cen mieszkań: pogorszenie dostępności lokali (szybszy wzrost cen mieszkań niż dochodów), nadal niepewna sytuacja na rynku najmu oraz ewentualne podwyżki stóp procentowych.

Według analityków PKO BP scenariusz pesymistyczny wiąże się z wcześniejszymi podwyżkami stóp procentowych – już w II połowie tego roku – z uwagi na szybko rosnącą inflację. Elementem pesymistycznego scenariusza jest też niepewność siły kolejnej fali epidemii, a także niekorzystne zmiany w makroekonomicznym otoczeniu zewnętrznym.

Nieruchomości mieszkaniowe
Koniunktura na rynku najmu. „Schron dla kapitału”
Nieruchomości mieszkaniowe
Kupujący mieszkania wcale się nie spieszą
Nieruchomości mieszkaniowe
Strategia zamiast kiełbasy wyborczej. Unia Europejska chce tanich mieszkań
Nieruchomości mieszkaniowe
Bruksela ma plan na tanie mieszkania. Kolejne regulacje zamiast usuwania barier?
Nieruchomości mieszkaniowe
Dziewięć wróżb dla rynku mieszkaniowego. Przyszły rok będzie należeć do klientów
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama