W artykule opublikowanym w "World Neurosurgery" czytamy, że inkascy chirurdzy osiągnęli wysoki poziom sprawności w zabiegach nazywanych dziś trepanacją czaszki. Zabiegi tego typu były przeprowadzane w świecie od wielu wieków - prawdopodobnie leczono w ten sposób nie tylko urazy głowy, ale również bóle głowy, padaczkę, choroby psychiczne, czasem próbowano też, otwierając czaszkę, wypędzać z pacjenta złe demony.
- Wydaje się, że Inkowie dobrze rozumieli budowę głowy i celowo omijali te fragmenty czaszki, których naruszenie wywołałoby krwotok - mówi dr David S. Kushner, profesor medycyny z uniwersytetu w Miami.
- Znalezione dotychczas dowody wskazują, że ci starożytni chirurdzy z biegiem czasu stawali się coraz bardziej biegli w tych zabiegach. Osiągali naprawdę znakomite rezultaty - dodaje.
Śmiertelność przy takich operacjach przeprowadzanych w Imperium Inków (istniało od 1438 do 1572 roku) wynosiła od 17 do 25 proc. Tymczasem, podczas toczącej się kilka wieków później wojny secesyjnej, śmiertelność przy podobnych operacjach wynosiła od 46 do 56 proc.
Naukowcom udało się ustalić odsetek udanych zabiegów przeprowadzanych przez chirurgów z państwa Inków na podstawie badania ok. 800 czaszek z okresu od 400 r. p.n.e. do 1500 r. n.e. Analiza czaszek poddawanych trepanacji wskazywała, że z upływem wieków zabiegi były coraz lepiej przeprowadzane, co ostatecznie doprowadziło do tak dużej przeżywalności w XV-wiecznym imperium Inków.