W ciągu minionych dwóch lat Słońce wykazywało niepokojący spokój. Naukowcy snują domysły o przyczynach pozostawania naszej gwiazdy w tak „głębokim minimum” i o tym, czy ten letarg ma bezpośrednie konsekwencje dla Ziemi.
Okresy odpoczynku Słońca są dobrze znane astrofizykom, następują w cyklach jedenastoletnich. — Słońce sprawia wówczas wrażenie wyciszonego, ale po okresie spokoju erupcje na jego powierzchni pojawiają się znowu, wyrzuca ono wtedy w przestrzeń gigantyczną ilość materii — przypomina prof. Jean-Loup Bertaux z Uniwersytetu Bordeaux.
Ale tym razem „sen” jest dziwnie głęboki, przez blisko 300 dni na naszej gwieździe nie widać nawet tzw. czarnych plam — sygnału zbliżającej się wzmożonej aktywności. Takiej „słonecznej plaży„ naukowcy nie obserwowali od prawie stu lat.
Jesienią 2009 roku eksperci NASA zaobserwowali kilka słonecznych wybuchów, ale był to fałszywy alarm, Słońce nie wyszło z zapaści. — Jesteśmy prawie pewni, że następne maksimum aktywności słonecznej będzie znacząco słabsze od poprzedniego — uważa prof. Bertaux.
Opinia ta szczególnie odpowiada tym klimatologom, którzy uważają, że zimowe ekscesy w Europie, Chinach, na Bliskim Wschodzie czy w Ameryce Południowej zwiastują nadejście „mini okresu lodowcowego”.