Flora bakteryjna zasiedlająca przewód pokarmowy towarzyszy ssakom od urodzenia. Wspomaga rozwój nabłonka i unaczynienia jelit oraz – co oczywiste – umożliwia trawienie pokarmów. Na tym jednak jej rola się nie kończy.
Niedawno wyszło na jaw, że drobnoustroje odgrywają istotną rolę w rozwoju otyłości, astmy, a nawet w funkcjonowaniu wątroby. Teraz okazuje się, że wpływ tych bakterii sięga aż do mózgu – informuje „PNAS”.
Eksperyment przeprowadzony przez szwedzkich badaczy pokazał, że myszy laboratoryjne sztucznie pozbawione flory bakteryjnej w jelitach zachowują się inaczej niż te skolonizowane przez pożyteczne mikroby: są bardziej ruchliwe, żądne przygód i mniej niespokojne niż gryzonie z normalnym zestawem bakterii w jelitach.
– Wiemy, że zwierzęta wolne od tych bakterii mogą się rozmnażać, żyją dłużej i – zdawałoby się – w idealnym zdrowiu. Pod jednym wszak warunkiem: że nie doświadczają stresu – powiedział serwisowi BBC kierujący badaniami prof. Sven Pettersson z Karolinska Institutet. – Jeśli jednak tak się dzieje, okazują się bardziej wrażliwe na negatywne doświadczenia.
Badania mózgów myszy pomogły ustalić, że wpływ bakterii dotyczy przede wszystkim kresomózgowia, części mózgu nadzorującej większość czynności fizycznych i umysłowych.