Rzeczpospolita: Replika żaglowca „Hermione", na którym markiz de Lafayette wyruszył walczyć o wolność USA, wypłynęła właśnie z Rochefort do Bostonu. Również w Polsce od wielu lat bardzo popularne są różnego rodzaju rekonstrukcje historyczne. Czy to świadczy o coraz większym zainteresowaniu historią?
Jan Ołdakowski: Jak najbardziej. Ludzie, którzy przygotowują rekonstrukcje, mają poczucie, że biorą udział w czymś ważnym. Choć działają hobbystycznie, to część tych widowisk jest przygotowywana całkowicie profesjonalnie. Niektóre z nich mogłyby wręcz być pokazywane w telewizji.
Co dają takie rekonstrukcje?
Dostarczają widzowi wrażeń z pewną dozą wiedzy. Często są związane z lokalnymi społecznościami (np. tak jest w przypadku Grunwaldu), a w związku z tym wokół takiego wydarzenia pozwalają zogniskować działania marketingowe. Jak grzyby po deszczu pojawiają się więc rekonstrukcje z miast czy miejscowości, których nie stać na duże muzeum historyczne.
Ale nie zastąpią chyba lekcji historii...