Sergio Canavero, włoski neurochirurg pierwszy raz o możliwości przeszczepienia głowy wspomniał w 2013 roku. Wówczas potraktowano go jako nieszkodliwego dziwaka. Ale Canavero nie tylko wciela swój plan w życie i ma pierwszego ochotnika, ale również gromadzi fundusze dla zabieg.
W weekend przekonywał do swojego pomysłu amerykańskich lekarzy podczas konferencji Amerykańskiej Akademii Neurochirurgów i Ortopedów w Annapolis. Włoch przyznał, że szuka pieniędzy od ofiarodawców. Podczas 2,5 godzinnego przemówienia wspominał, że liczył na miliarderów takich jaki Bill Gates, którzy wielokrotnie wspierali różne programy medyczne ogromnymi kwotami. Canavero ocenił, że na przeprowadzenie pierwszego przeszczepu głowy potrzebować będzie 100 mln dolarów.
- Ja swoją pracę domową odrobiłem. Teraz proszę was o pomoc - przemawiał włoski neurochirurg. - Zawieśmy na chwilę osądy. To, czego was nauczono to nieprawda. Proszę o pomoc i wsparcie. Bądźcie Amerykanami.
Amerykanie sprawili mu jednak raczej chłodne przyjęcie. Był wypytywany o technikę odcinania i ponownego łączenia nerwów i naczyń krwionośnych - coś, czego dotąd nie opanowano w pełni. Do sprawności nie wracają na przykład pacjenci z przerwanym rdzeniem kręgowym po urazach. A włoski lekarz chce rdzeń całkowicie przeciąć. Dotąd takie eksperymenty prowadzono jedynie na zwierzętach - i to z mizernymi efektami. Canavero przekonywał jednak, że dysponuje techniką łączenia nerwów - odpowiednim „klejem" sprawdzonym na zwierzętach. Odrastające nerwy ma również stymulować prąd elektryczny.
W Annapolis pierwszy raz spotkał swojego pacjenta - ochotnika. Walerij Spirydonow jest Rosjaninem cierpiącym na rzadką chorobę genetyczną - zespół Werdniga-Hoffmanna (rodzaj rdzeniowego zaniku mięśni). Chorzy umierają najczęściej jeszcze w dzieciństwie, jednak niewielka ich część dożywa dorosłości, lecz są niesamodzielni fizycznie. Nie ma dla nich obecnie żadnej terapii, ani szansy zatrzymania choroby.