Rzeczpospolita: Z badań opublikowanych na łamach czasopisma naukowego „Nature Communications" wynika, że to, czy jesteśmy rannymi ptaszkami, czy nocnymi markami, może być uwarunkowane genetycznie. To co, odpuszczamy sobie poranne wstawanie?
Monika Banach-Lechowska: Nasze geny to jedno, a nasze obowiązki to drugie. Trudno sobie odpuścić poranne wstawanie, jeśli idziemy na godzinę 8 do pracy. Nie wszyscy możemy dostosować swoje obowiązki do zegara biologicznego. Ale nawet jeśli mamy taką możliwość, by nie zrywać się z łóżka, gdy kogut zapieje, to i tak warto pamiętać o wartości regularnego wstawania. Ludziom dorosłym też są potrzebne rozmaite schematy. Z czasem nawet budzik nie będzie niezbędny, bo sami będziemy się budzić o stałej porze.
Słowo „schemat" często kojarzy się negatywnie: wstajemy rano, godzina w korku, dzieci do szkoły, praca, znów korki, odebrać dzieci, obiad, kolacja i padamy ze zmęczenia...
Sama regularność z pewnością jest bardzo pomocna, ale pułapką może się okazać pewna automatyka codziennych rytuałów. Jeśli jedziemy na tzw. autopilocie, to nic nas nie cieszy. Warto się czasem zatrzymać, skupić np. na porannej kawie i dostrzec, jaką przyjemność mogą nam dawać nawet tak z pozoru mało ważne rzeczy.
Tylko kto ma dziś czas, by w spokoju napić się porannej kawy?!