Marynarka USA zestrzeli satelitę

Polska nie leży w strefie szczególnego zagrożenia – zapewnił „Rz” Pentagon. – Pewnie się okaże, że całe to zamieszanie jest śmiechu warte – mówi jeden z polskich ministrów

Aktualizacja: 16.02.2008 12:03 Publikacja: 16.02.2008 05:15

Marynarka USA zestrzeli satelitę

Foto: Rzeczpospolita

Amerykański satelita szpiegowski wielkości furgonetki krąży wokół Ziemi jak setki innych satelitów, z jedną różnicą: nie ma z nim żadnego kontaktu. Po raz pierwszy władze Stanów Zjednoczonych podały tę wiadomość w zeszłym miesiącu, teraz jednak postanowiły, że niebezpieczny obiekt krążący wysoko nad naszymi głowami trzeba będzie zestrzelić. Pentagon planuje wystrzelenie specjalnie zmodyfikowanej w tym celu rakiety na początku marca. Informacja ta zelektryzowała polskich polityków. Minister obrony narodowej ogłosił podwyższony stan gotowości bojowej od przyszłego tygodnia. – Czuwamy. Trzymamy rękę na pulsie – oświadczył Bogdan Klich. Generał Franciszek Gągor, szef Sztabu Generalnego WP, tłumaczył, że oznacza to wzmocnienie elementów systemu reagowania, sprawdzenie systemów łączności, stały kontakt z instytucjami NATO, jak również z ambasadą amerykańską. – Musieliśmy uruchomić rutynowe procedury, ale prawdopodobieństwo, że ten satelita miałby spaść na Polskę, jest jak jeden do miliona. W ciągu kilku dni pewnie się okaże, że całe to zamieszanie jest śmiechu warte – mówi „Rz” jeden z ministrów w Kancelarii Premiera. Donald Tusk nie przerwał urlopu, ale jest informowany na bieżąco.

Nie umiemy przewidzieć, gdzie spadłby ten satelita, nawet w dużym przybliżeniu - mjr Patrick Ryder, rzecznik Pentagonu

Generał Roman Polko z Biura Bezpieczeństwa Narodowego też uważa, że prawdopodobieństwo, iż satelita spadnie na Ziemię, wynosi najwyżej 25 procent. – Ale nawet jeśli, dotyczy to przestrzeni dwóch boisk piłkarskich – powiedział „Rz”.

Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA James Jeffrey tłumaczy, że w ciągu ostatnich trzydziestu kilku lat wiele satelitów spadało na Ziemię, nie robiąc nikomu krzywdy. – Ale to, co sprawia, iż ten przypadek jest nieco inny, to prawdopodobieństwo, że satelita, rozpadając się, mógłby wypuścić do atmosfery duże ilości toksycznych gazów – wyjaśnił.

Chodzi o używaną do napędu silnika satelity hydrazynę. Ta gęsta, bezbarwna, żrąca i oleista ciecz jest toksyczna i groźna dla środowiska. W wysokiej temperaturze przechodzi w stan gazowy. Zdaniem Jeffreya nie można całkowicie wykluczyć scenariusza wydarzeń, w którym szczątki – być może toksyczne – spadłyby na gęsto zaludnione tereny, powodując śmierć ludzi. Dlatego prezydent Bush w porozumieniu z Pentagonem uznał, że należy podjąć próbę zestrzelenia satelity.

Na pytanie „Rz”, czy nasz kraj jest w strefie szczególnego zagrożenia w razie upadku szczątków satelity na Ziemię, rzecznik Pentagonu major Patrick Ryder odpowiedział przecząco. – Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, gdzie spadłby ten satelita, nawet w dużym przybliżeniu, i dlatego właśnie postanowiliśmy go zestrzelić: by zminimalizować i tak niewielkie prawdopodobieństwo, że wyrządzi jakieś szkody. Chcemy dopilnować, by jego fragmenty spadły w stosownym rejonie, czyli do morza – powiedział „Rz”.

Polska jest jednym z kilkudziesięciu krajów, które Amerykanie zawiadomili o potencjalnym zagrożeniu. – Władze USA poinformowały rządy innych państw o całej sytuacji i związanym z nią ryzyku. Uczyniliśmy to od razu – wyjaśnił nam Ryder.

Jak potwierdził zastępca szefa Sztabu Generalnego generał James Cartwright, umieszczony na orbicie w grudniu 2006 roku satelita bardzo szybko utracił wszelki kontakt z Ziemią. Jak wyjaśnił nam jeden z ekspertów, satelita ma niewielki silnik, dzięki któremu można nim sterować tak, by po zakończeniu misji spadł w bezpiecznym rejonie. Normalnie robi się to nad Pacyfikiem. Ale przy braku łączności radiowej sterowanie jest niemożliwe.

Według generała Cartwrighta satelita waży około 2,5 tony, z czego co najmniej połowa przetrwałaby wejście w atmosferę. Cartwright przypomniał, że podczas katastrofy promu Columbia w 2003 roku zbiornik z hydrazyną przetrwał i wylądował w całości na Ziemi (w Teksasie). Podczas eksplozji prom był jednak u końca swej misji i zbiornik był niemal pusty.Jak zapewnia Jeffrey, prawdopodobieństwo, że tym razem komukolwiek mogłoby się coś złego przytrafić, jest minimalne. Na wszelki wypadek rząd Stanów Zjednoczonych zapewnił jednak, że pokryje ewentualne szkody wyrządzone przez spadające fragmenty instalacji.

– Bez względu na to, czy próba zestrzelenia się powiedzie, czy nie, USA gotowe są udzielić pomocy innym rządom w celu zadośćuczynienia za szkody wyrządzone przez szczątki satelity – oświadczyła w piątek ambasador USA przy Konferencji Rozbrojeniowej w Genewie Christina Rocca. Do pokrycia strat zobowiązuje Amerykanów zawarta w 1972 roku międzynarodowa konwencja, której Stany Zjednoczone są sygnatariuszem.

Departament Obrony Stanów Zjednoczonych: www.defenselink.mil

Rozumiem niepokój ludzi, ale z naukowego punktu widzenia zagrożenie jest bardzo, bardzo małe. Trajektoria lotu tego satelity rzeczywiście jest taka, że może on spaść gdzieś w Europie, ale Polska to stosunkowo mały kraj, więc prawdopodobieństwo, że spadnie u was, jest minimalne. Zresztą w ogóle jest bardzo mało prawdopodobne, że dosięgnie lądu. Większość powierzchni Ziemi pokryta jest wodą. Co więcej, większość lądu to tereny niezamieszkane. Poza tym wiadomo, że większość elementów satelity spaliłaby się przy wejściu w atmosferę. Najprawdopodobniej tak zostały zaprojektowane – w końcu rząd nie chce, by istotne elementy satelity dostały się w ręce innych rządów.

Wejście w atmosferę mogą przetrwać pojedyncze elementy konstrukcji. Jest możliwe, że spadająca bateria akurat zrobi komuś dziurę w dachu. Ale jazda samochodem jest statystycznie nieporównywalnie bardziej niebezpieczna niż siedzenie w domu w rejonie potencjalnego upadku fragmentów satelity. Paliwo, którym jest napędzany satelita, jest łatwopalne i dość trujące, ale jest w zasadzie niemożliwe, by w ogromnej temperaturze i przy rozpadzie całej konstrukcji nie wydostało się ze zbiornika w górnych warstwach atmosfery. Gazy też nie stanowią więc większego zagrożenia. Moim zdaniem w całej sprawie chodzi o politykę. Rząd chce pokazać, jak potrzebna jest broń zdolna zestrzelić „obiekt zagrażający ludzkości z kosmosu”. Administracja i armia będą mogły powiedzieć: Widzicie, uratowaliśmy was!

not. p.g.

Z naukowego i technicznego punktu widzenia schodzenie satelity z orbity nie jest niczym nadzwyczajnym. Przeciwnie, sprowadzanie na Ziemię sprzętu już niepotrzebnego w kosmosie to metoda powszechnie stosowana, ponieważ obiekt wpadający w atmosferę z prędkością kilkudziesięciu tysięcy kilometrów na godzinę kończy praktycznie zawsze w ten sam sposób: płonie. Kilka lat temu wielotonowa stacja kosmiczna Mir spłonęła w atmosferze jak pochodnia. Już bardzo wiele satelitów skończyło swój żywot w ziemskiej atmosferze, ale nie było ani jednego przypadku, żeby spadające szczątki, które nie zdążyły spłonąć, wyrządziły komukolwiek jakąkolwiek krzywdę.

Ponad 70 proc. powierzchni Ziemi to morza i oceany. Z kolei na lądach ponad połowa obszaru to tereny bezludne. Z pozostałych 15 procent ponad połowa to jeziora, rzeki, lasy, pastwiska, czyli miejsca, gdzie człowieka nie uświadczy. Dlatego prawdopodobieństwo, że obiekt z kosmosu spowoduje straty, jest minimalne. Każdego dnia do naszego globu docierają setki meteorytów, ale nie pamiętam, żebym czytał relację o jakiejkolwiek szkodzie wyrządzonej przez nie. Dlatego śpię spokojnie i nie obawiam się upadku szczątków satelity. Tym bardziej że o ile z dużą dozą prawdopodobieństwa da się wyliczyć, poniżej lub powyżej jakiej szerokości geograficznej ewentualnie spadnie, o tyle długości geograficznej precyzyjnie ustalić nie można. A więc równie dobrze może to być Warszawa jak Nowy Jork.

not. k.k.

Hydrazyna, czyli paliwo, którym napędzany jest satelita, jest wysoko toksyczna. Jednak w chwili wejścia w atmosferę zbiorniki się rozpadają i hydrazyna spala się bez śladu. Nie powinna więc stanowić wielkiego zagrożenia. Większym problemem mogą się okazać lustra satelity.

Składają się one z trującego i rakotwórczego berylu. Są w stanie wytrzymać temperaturę powyżej 1800 stopni Celsjusza. Jeśli spadną na Ziemię w całości, wyzwolą toksyczny pył, podobnie trujący jak pył azbestu. Rozbicie satelity nie zmniejszy jednak ryzyka skażenia, bo pojedyncze cząstki luster też będą toksyczne. W dodatku będzie ich więcej, co oznacza większą liczbę potencjalnych stref zakażenia porozrzucanych po powierzchni Ziemi. Mimo to nie ma powodów do paniki. Na orbitach wokół Ziemi krążą setki satelitów o podobnej lub identycznej konstrukcji jak ten. Średnio jeden tygodniowo spada nam na głowę. Jedynym powodem, dlaczego Amerykanie chcą zestrzelić tego satelitę, jest to, że jego zbiorniki są szczególnie odporne na temperaturę atmosfery. Ich budowa jest taka sama jak budowa zbiorników statku kosmicznego Columbia. Zbiorniki Columbii nie rozpuściły się w chwili zetknięcia z atmosferą i w całości spadły na Ziemię. Amerykanie obawiają się, że zbiorniki satelity także wytrzymają wysoką temperaturę w chwili zderzenia się z atmosferą. Wtedy hydrazyna się nie spali. Jeśli zbiorniki spadną w całości na powierzchnię Ziemi, może powstać ryzyko skażenia. Chodzi o to, aby do tego nie dopuścić.

not. ryb

Amerykański satelita szpiegowski wielkości furgonetki krąży wokół Ziemi jak setki innych satelitów, z jedną różnicą: nie ma z nim żadnego kontaktu. Po raz pierwszy władze Stanów Zjednoczonych podały tę wiadomość w zeszłym miesiącu, teraz jednak postanowiły, że niebezpieczny obiekt krążący wysoko nad naszymi głowami trzeba będzie zestrzelić. Pentagon planuje wystrzelenie specjalnie zmodyfikowanej w tym celu rakiety na początku marca. Informacja ta zelektryzowała polskich polityków. Minister obrony narodowej ogłosił podwyższony stan gotowości bojowej od przyszłego tygodnia. – Czuwamy. Trzymamy rękę na pulsie – oświadczył Bogdan Klich. Generał Franciszek Gągor, szef Sztabu Generalnego WP, tłumaczył, że oznacza to wzmocnienie elementów systemu reagowania, sprawdzenie systemów łączności, stały kontakt z instytucjami NATO, jak również z ambasadą amerykańską. – Musieliśmy uruchomić rutynowe procedury, ale prawdopodobieństwo, że ten satelita miałby spaść na Polskę, jest jak jeden do miliona. W ciągu kilku dni pewnie się okaże, że całe to zamieszanie jest śmiechu warte – mówi „Rz” jeden z ministrów w Kancelarii Premiera. Donald Tusk nie przerwał urlopu, ale jest informowany na bieżąco.

Pozostało 87% artykułu
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku
Nauka
Jak picie kawy wpływa na jelita? Nowe wyniki badań
Nauka
Północny biegun magnetyczny zmierza w kierunku Rosji. Wpływa na nawigację
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Nauka
Przełomowe ustalenia badaczy. Odkryto życie w najbardziej „niegościnnym” miejscu na Ziemi