Na przenoszone przez kleszcze wirusowe zapalenie mózgu choruje rocznie blisko 13 tys. mieszkańców Europy i Federacji Rosyjskiej. Nawet 2 proc. wszystkich przypadków kończy się śmiercią. Z danych WHO wynika, że od 35 do 48 proc. pacjentów z kleszczowym zapaleniem mózgu cierpi później na powikłania neurologiczne – niedowłady kończyn i zmiany osobowości. Jedynym sposobem na zabezpieczenie się przed zachorowaniem jest szczepienie. Jak jednak wynika z danych zaprezentowanych w środę na warszawskiej konferencji poświęconej temu problemowi, szczepieniom poddaje się mniej niż 1 proc. Polaków.
Sprawcami całego problemu są niewielkie pajęczaki. Dorosłe kleszcze pospolite mają od 2,5 do 4 mm długości. Ludzi i zwierzęta atakują jednak wszystkie postacie rozwojowe kleszczy – oprócz dorosłych samic są to również znacznie od nich mniejsze larwy i nimfy.
Ich aparat gębowy przypomina zaopatrzoną w haczyki rurkę, którą przebijają skórę ofiary. Produkują one substancję znieczulającą, która sprawia, że ukąszeni ludzie nie wiedzą, że noszą na sobie pasożyty. Kleszcze nie mają oczu, reagują tylko na ciepło, ruch. Gdy wyczują zapach przechodzącego zwierzęcia lub człowieka, po prostu spadają. Wczepiają się w skórę głowy, za uszami, a także w zgięciu stawów – w pachwinach i pod pachami.
Gdzie najczęściej czyhają na nas kleszcze? Szczególnie lubią lasy liściaste – niebezpieczna jest zwłaszcza granica między lasem wysokim a krzewami. Kleszcze mogą też czaić się w wysokich trawach.
– Analiza czynników meteorologicznych wykazała istotny wzrost średnich temperatur miesięcznych, co sprzyjało rozwojowi populacji kleszczy. Wyjątkowo ciepłe były lata 1993 i 2003, powodując wzrost zachorowań wśród ludzi – przekonuje dr Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji na UM w Białymstoku.