Co wspólnego mają ze sobą palacz, który próbuje rozstać się z nałogiem, i nieszczęśliwie zakochany człowiek, którego miłość została odtrącona? Wbrew pozorom łączy ich wiele. Przynajmniej na poziomie tego, co się dzieje w mózgu. Pogodzić się z odrzuceniem czy zerwać z uzależnieniem to dla naszych komórek nerwowych niemal jedno i to samo. Za romantyczną miłość odpowiadają bowiem te same struktury, które aktywizują się podczas delektowania się środkami odurzającymi.
To wniosek z badań dr Helen E. Fisher, amerykańskiej antropolog z Rutgers University, autorki książek o ludzkiej uczuciowości. – Kiedy sprawy układają się dobrze, uzależnienie od miłości przynosi wspaniałe owoce – mówi uczona. – Gorzej, kiedy coś idzie nie po myśli osoby szaleńczo zakochanej. Wtedy skutki nałogu mogą być opłakane.
Stąd biorą się ekstremalne zachowania odrzuconych kochanków. Z wielbicieli przeobrażają się w prześladowców. Bywa, że są w stanie zabić: siebie lub obiekt uczuć. Takie przypadki zdarzają się we wszystkich kulturach, co potwierdza uniwersalność przeżywanych w tych momentach emocji.
O wynikach badań pisze “Journal of Neurophysiology”.
Fisher przeprowadziła swoje badania z pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI). Urządzenie to umożliwia podglądanie pracy mózgu człowieka. “Podglądanych” było 15 młodych osób, heteroseksualnych kobiet i mężczyzn. Łączyło ich podobne doświadczenie: złamane serce. Średnio po dwóch latach związku zostali odrzuceni przez swojego partnera. I choć od tego wydarzenia minęło około dwóch miesięcy, wszyscy deklarowali, że wciąż czują się zakochani. Potwierdził to wynik testu badającego intensywność romantycznych uczuć. Wszyscy zostali wysoko sklasyfikowani na skali namiętności. Przyznawali m.in., że bezsenne godziny spędzają na rozmyślaniu o ukochanej osobie.