Wykopaliska prowadzi zespół z amerykańskiego Brown University w Providence (stan Rhode Island), kieruje nim prof. Stephen Houston.
Grobowiec liczy 1600 lat. Przetrwał w bardzo dobrym stanie. Pokrywają go płaskorzeźby. Ma 2 m wysokości, 3,6 m długości, 1,2 m szerokości.
Wewnątrz zachował się szkielet mężczyzny w wieku 50 – 60 lat, bez śladów urazów, prawdopodobnie człowiek ten zmarł śmiercią naturalną. Obok badacze znaleźli szczątki sześciorga dzieci w wieku od jednego do pięciu lat złożonych w ofierze: dwie czaszki i cztery całe szkielety. Zwłokom towarzyszyły naczynia gliniane, tkaniny, obrzędowe dzwoneczki z muszli Spondylus i rytualny sztylet do zabijania ofiar.
Na grób archeolodzy trafili przypadkowo, gdy badali małą świątynię wzniesioną na przeciw budowli poświęconej Słońcu. W podłodze małej komnaty w świątyni archeolodzy wywiercili otwór, na wszelki wypadek, choć byli przekonani, że tam niczego nie ma. Tymczasem pierwszą rzeczą, jaką wydobyli z otworu, była misa koloru krwi z ludzkimi zębami i kośćmi palców, zatopionymi w jakiejś organicznej substancji. Po powiększeniu otworu i wsunięciu do środka lampy oczom badaczy ukazała się feeria kolorów: czerwone, zielone, żółte tkaniny, pióra, pomalowane na kolorowo przedmioty drewniane, sznur.