Ziemia się ociepla. Czeka nas więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych – powodzie, susze, fale upałów. Poziom wód oceanu wzrośnie, nadbrzeżne miasta zostaną zalane. I to wszystko jest – z 95 proc. pewnością – spowodowane działalnością człowieka.
Tak – w największym skrócie – może wyglądać zawartość najważniejszej części piątego raportu IPCC (Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu). Zostanie przedstawiony za miesiąc w Sztokholmie. Ale naukowcy ostrzegają – treść dokumentu może się jeszcze zmienić. Liczące w obecnej formie podsumowanie liczy ok. 30 stron.
– Forma na pewno się zmieni. Przekazaliśmy go rządom i już dostaliśmy ok. 1800 komentarzy. Naukowcy będą je analizować przez cały wrzesień – mówi Jonathan Lynn, rzecznik IPCC.
Wspólny mianownik
Tych zmian najbardziej obawiają się badacze. Bo choć to oni odpowiadają za podstawowe części raportu, podsumowanie (wytyczne) dla polityków współtworzą... sami politycy. A ci chętnie nadstawiają uszu na argumenty sceptyków przekonujących, że globalnego ocieplenia wcale nie ma albo jest spowodowane czynnikami naturalnymi.
– Sądzę, że te naciski oraz wrodzona niechęć naukowców do formułowania kategorycznych sądów powstrzymają IPCC przed mocnymi wnioskami – mówi słynny klimatolog prof. Michael Mann. – Takie dokumenty zwykle są zbyt ostrożne w konkluzjach, w tym przypadku o globalnym ociepleniu spowodowanym działalnością człowieka. Naukowcy szukają najniższego wspólnego mianownika.