Funkcja WiFi Sense jest domyślnie włączona. Na pozór jej działanie jest przydatne: oszczędza nam pytań „jakie masz hasło do sieci? ". Znajomi używający laptopów czy smartfonów po prostu połączą się z naszą domową siecią bezprzewodową — i to nie znając hasła.
Jak to działa? Nasi znajomi hasła nie znają, ale zna je Microsoft. Jest przechowywane na serwerach firmy — oczywiście w postaci zaszyfrowanej. I gdy w zasięgu naszej sieci WiFi znajdzie się komputer kogoś, kogo mamy wśród znajomych na Facebooku, w kontaktach Skype'a lub Outlooka, Microsoft automatycznie połączy go do WiFi, przesyłając hasło wprost do jego urządzenia.
Oczywiście są pewne ograniczenia. Sieci firmowych, w których zainstalowano dodatkowe zabezpieczenia ta zasada nie obowiązuje. Znajomi nie przekazują możliwości połączenia się z naszą sieci WiFi kolejnym znajomym — tego byłoby zbyt wiele. No i muszą używać Windows 10. Jeżeli mają popularne smartfony z Androidem, albo komputery Apple, funkcja automatycznego łączenia nie zadziała.
WiFi Sense może jednak doprowadzić do kilku poważnych zagrożeń bezpieczeństwa naszych danych. Po pierwsze, przechowywanie danych o hasłach na serwerach Microsoftu oznacza, że firma tworzy sobie bazę danych sieci WiFi, wraz z geograficzną lokalizacją oraz hasłem dostępowym. Z doświadczenia wiadomo, że nie ma bazy danych (a szczególnie bazy Microsoftu), do której hakerzy nie mogą się dostać. Przestępca dysponujący dostępem do naszej domowej sieci — w której często przesyłane są zdjęcia, filmy, dokumenty — to proszenie się o kłopoty. Ktoś obcy może nie tylko zalogować się do naszego WiFi i przechwytywać dane, ale również dokonać przestępczych działań - na przykład rozpowszechniać pornografię dziecięcą.
Po drugie, nie zawsze jest tak, że wszyscy nasi znajomi na Facebooku, czy w Skype/Outlooku rzeczywiście powinni mieć dostęp do naszej sieci. A funkcja Microsoftu nie daje możliwości ustawiania pozwoleń dla pojedynczych użytkowników.