Rzeczpospolita: Choroby wywołane zanieczyszczonym powietrzem zabijają trzy razy częściej niż AIDS, gruźlica i malaria razem wzięte. To przekłada się na ok. 16 proc. wszystkich przedwczesnych zgonów na świecie. Gdzie szukać winnych?
Piotr Siergiej: Kiedy mówimy o Polsce, to według rachunków Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami za połowę pyłów zawieszonych w polskim powietrzu odpowiada tzw. niska emisja, czyli – mówiąc wprost – nasze gospodarstwa domowe. Pozostałą część dzielą między siebie transport, rolnictwo, przemysł i energetyka. To wydaje się mało intuicyjne, bo zanieczyszczenie powietrza kojarzymy z wielkimi kominami fabryk czy zwiększającą się liczbą samochodów na drogach. Tymczasem nasze domy odpowiadają np. za produkowanie ponad 90 proc. mutagennego i rakotwórczego benzo(a)pirenu, którego średnie normy przekraczane są na terenie całej Polski sześciokrotnie. Mamy także doniesienia z Brzeszczy, gdzie w styczniu tego roku zanotowano 28-krotne przekroczenie norm.
Problem dotyczy zatem nie tylko dużych miast?
Problem smogu dotyczy także średnich i małych miast, a nawet wsi. Te tzw. kopciuchy, czyli XIX-wieczne technologie kotłownicze, są rozrzucone po całej Polsce. Wskaźnikiem tego, co dzieje się w małych miastach czy wioskach, może być przykład niewielkiej miejscowości Godów przy granicy z Czechami. Licząca ok. 2 tys. mieszkańców wioska znalazła się w czołówce dziesięciu najbardziej zanieczyszczonych miejsc w Unii Europejskiej. A to dlatego, że każde godowskie gospodarstwo, a może być ich ok. 600, wyposażone jest w przestarzałe kotły i kiepskiej jakości paliwo. To wystarcza, żeby wywindować Godów na absolutny szczyt europejskiej listy zanieczyszczonych miast.
Jak niewielkie miejscowości, takie jak Godów, mogą walczyć o czyste powietrze?