Na nic zatem zdadzą się umieszczane informacje, że „w przypadku zaginięcia lub zniszczenia garderoby szatnia nie ponosi odpowiedzialności”. To nic innego jak przykład zakazanej praktyki. Gdy zatem coś z szatni zginie, przedsiębiorca poniesie odpowiedzialność (za brak dbałości i troski o mienie klienta). Wolno się domagać od niego naprawienia wynikającej stąd szkody. Podstawą jest art. 471 kodeksu cywilnego.
Z chwilą oddania kurtki w szatni restauracji, teatru czy dyskoteki dochodzi do zawarcia umowy przechowania. Jej stronami są konsument i prowadzący lokal, a przedmiotem umowy – zobowiązanie się przechowawcy do zachowania w stanie niepogorszonym rzeczy ruchomej oddanej mu na przechowanie (co wynika z treści art. 835 k.c.).
Sąd Najwyższy orzekł, że „zakład gastronomiczny odpowiada za utratę lub uszkodzenie odzieży wierzchniej pozostawionej przez konsumenta nie tylko wtedy, gdy w zakładzie jest płatna, strzeżona szatnia, lecz również wówczas, gdy z charakteru lokalu i rodzaju spożywanych posiłków wynika, że konsumenci z reguły pozostawiają odzież wierzchnią na znajdujących się w zakładzie wieszakach” (wyrok SN z 16 grudnia 1977 r. III CZP94/77). Sąd podkreślił, że od tej odpowiedzialności nie zwalnia ogłoszenie, iż zakład za pozostawioną przez konsumenta odzież nie odpowiada.
W opinii SN również wtedy, gdy nie jest wyznaczona odrębna szatnia z numerkami, jest rzeczą oczywistą, że klient oddający garderobę zawiera równocześnie z zakładem umowę przechowania mającą charakter umowy ubocznej w stosunku do zasadniczej, jaką stanowi umowa o świadczenie określonej usługi. „Tym samym do zawarcia umowy ubocznej o przechowanie może dojść również w tych zakładach, w których nie ma odrębnej szatni, istnieją jedynie proste urządzenia, np. wieszaki” – podsumował SN.
Zobacz: