Muzyczny Pianohooligan Piotr Orzechowski znowu chuligani

Piotr Orzechowski ma niezwykły talent, ale nazywa siebie Pianohooliganem, bo rzeczywiście łamie wszelkie muzyczne zasady. Właśnie wydał nową płytę. Takiego swingu jeszcze nie było.

Publikacja: 03.06.2024 04:30

Piotr Orzechowski, Pianohooligan

Piotr Orzechowski, Pianohooligan

Foto: Filip Błażejowski

Pierwszy wielki sukces Piotr Orzechowski odniósł w 2011 roku. Miał wówczas 21 lat i na słynnym Montreux Jazz Piano Solo Competition zdobył Grand Prix, pokonując 40 pianistów z wielu krajów. To było mocne wejście w świat jazzu.

Jak Pianohooligan przerobił Krzysztofa Pendereckiego

Rok później dokonał rzeczy znacznie bardziej bezczelnej. Jako Pianohooligan na debiutancki album „Experiment Penderecki” wybrał kilka utworów wielkiego mistrza i zinterpretował po swojemu. Efekt był piorunujący. Orkiestrowe lub chóralne kompozycje Pendereckiego w wersji Pianohooligana na fortepian solo nie tylko zachowały brzmieniowe bogactwo, ale potrafiły zamienić się w jazzową balladę lub przykuwać uwagę swym improwizacyjnym charakterem.

Czytaj więcej

Kontrowersyjna prawnuczka Richarda Wagnera będzie dyrektorką w Bayreuth

Wszystkich opracowań Pianohooligan dokonał za aprobatą Krzysztofa Pendereckiego, który potem wielokrotnie mówił o swojej fascynacji tym młodym pianistą i jego umiejętnościami.

Piotr Orzechowski jest człowiekiem o nienagannych manierach, bo pochodzi z inteligenckiej rodziny krakowskiej, gdzie ceni się tradycję. Ale jako Pianohooligan ma nieodpartą chęć, by spojrzeć na nią w sposób nieoczywisty, pozornie obrazoburczy. Rok po eksperymencie z utworami Pendereckiego wraz z innym niespokojnym pianistycznym duchem Marcinem Masecki wydali płytę „Bach rewrite”. Zagrali koncerty Jana Sebastiana na elektrycznych fortepianach z lat 70. XX wieku, nasycając je jazzową pulsacją.

Klasyfikowany jest jako pianista jazzowy, czemu sam nie zaprzecza, ale o polskich jazzmanach powiedział kiedyś: – Ci ludzie pracują w muzeach. Nie mam zamiaru być muzealnikiem. Chcę ożywić ducha jazzu, odejść od muzyki akademickiej.

„Dracula” na dwa instrumenty, a „Dziady” bez słów

W gruncie rzeczy porusza się między stylami i gatunkami. Takie też były kolejne dwa solowe albumy Pianohooligana. Na „15 Studies for the Oberek” zajął się lekceważonym dziś tańcem ludowym. Dokonał jego analizy i połączył z elementami muzyki współczesnej i jazzu. Podwójny album 24 Preludes & Improvisations" to było kolejne nawiązanie do klasyki (choćby do cyklu 24 preludiów Chopina), połączonej z szalonymi wręcz improwizacjami.

Nigdy nie wiadomo, co Pianohooligan zaproponuje. Na kolejnej płycie, wydanej przez Anaklasis, ze świetnym saksofonistą Kubą Więckiem z symfonicznej muzyki Wojciecha Kilara do filmu „Dracula” wybrali pięć tematów i zamienili w ciąg wspólnych improwizacji. Z kolei ze swoim High Definition Quartet dokonał najbardziej niezwykłej interpretacji II części „Dziadów” Mickiewicza – pozbawionej słów za to wzbogaconej elektroniką.

Duke Ellington uważał, że swing to głównie biznes

Na kolejny solowy album Pianohooligana trzeba było czekać siedem lat. Rodził się w czasie pandemicznego lockdownu, ukazał się dopiero teraz, bo pianista długo dokonywał selekcji nagranego materiału. Tytuł płyty zaskakuje, ale mówi właściwie wszystko: „Critique of Swing in Two Parts”.

Czytaj więcej

Jan A. P. Kaczmarek. Marzyciel, który dostał Oscara

– Chciałem wyzwolić swing od gatunku, któremu jest przypisany – mówi o niej Piotr Orzechowski. – Ja rozumiem go znacznie szerzej, bo jest przypisany różnym gatunkom, muzyce wywodzącej się z naszego wnętrza, autentycznej. A najbardziej twórczym aktem jest improwizacja, gdyż dowodzi, że wszystko, co gramy, pochodzi od nas, od naszej woli i decyzji.

Ten sposób myślenia Pianohooligana łączy się ze zdaniem wielkiego Duke’a Ellingtona, który powiedział: „Jazz jest muzyką, swing – biznesem”. Nazywana swingiem pulsacja rytmiczna znakomicie wyrażająca emocje zdominowała jazz w latach 30. XX wieku, ale szybko została zawłaszczona też przez muzykę taneczną i się skomercjalizowała.

Swing dodaje skrzydeł, podrywa do lotu (to z kolei opinia wielkiego Adama Makowicza), ale według Pianohooligana nie musi to wcale odnosić się jedynie do jazzu. – Jeśli poruszam się po różnych obszarach muzycznych, to dla mnie łącznikiem jest właśnie swing rozumiany nie tylko stricte jazzowo – uważa Pianohooligan.

Udowodnił to również nową płytą. Zgodnie z tytułem składa się z dwóch odmiennych części. Pierwsza to zestaw niepowiązanych ze sobą lub wręcz przedzielonych ciszą, powolnych, nastrojowych improwizacji bez charakterystycznej dla jazzu synkopowego nerwu rytmicznego.

Czytaj więcej

Słynny francuski dyrygent oskarżony o molestowanie muzyków. To kolejna taka afera

Całkowicie odmienna jest część druga, w której rytm gwałtownie przyspiesza, muzyka staje się coraz bardziej dynamiczna. A kiedy czujemy się już w pełni w świecie jazzu, natrętna powtarzalność motywów przywodzi na myśl współczesną muzykę koncertową, przez fachowców nazywaną repetatywną.

Obie mają cechę wspólną: przykuwają uwagę słuchacza, niemal hipnotyzują albo impresjonistycznym klimatem, albo siłą rytmu. Dlatego po wysłuchaniu płyty odczuwamy pewien niedosyt, gdyż Pianohooligan dostarczył nam tylko niespełna 40 minut muzyki. Dlatego jego „krytyki swingu” warto posłuchać zwłaszcza na koncertach, gdy improwizacje stają się bardziej szalone i bogatsze.

Pierwszy wielki sukces Piotr Orzechowski odniósł w 2011 roku. Miał wówczas 21 lat i na słynnym Montreux Jazz Piano Solo Competition zdobył Grand Prix, pokonując 40 pianistów z wielu krajów. To było mocne wejście w świat jazzu.

Jak Pianohooligan przerobił Krzysztofa Pendereckiego

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Muzyka popularna
40-lecie The Cult w Warszawie
Muzyka popularna
Pat Metheny: znajduję rezonans z polską duszą
Muzyka popularna
Timberlake w Krakowie, czyli nie tylko stanik Janet Jackson i „jedno martini”
Muzyka popularna
Zmarł John Mayall, mistrz Claptona, Fleetwooda, Greena
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Muzyka popularna
Lenny Kravitz krzewił miłość w Łodzi. Wspaniały koncert w Atlas Arenie