To rozegrało się w ciągu trzech godzin trwania konferencji Google I/O w San Francisco, podczas której przedstawiciele firmy zdradzili swoje plany programistom i firmom partnerskim.
Zaraz po otwarciu środowej sesji na giełdzie akcje Google'a warte były 895,75 dol. Kiedy Sundar Pichai, odpowiadający w Google'u za system Chrome i aplikacje, ogłaszał, że w tym roku liczba użytkowników systemu mobilnego Android przekroczy 900 mln, kurs rósł już gwałtownie, a po zamknięciu sesji osiągnął niebotyczne 915,89 dol. Oznacza to skok o ponad 2,3 proc. W lutym analitycy z Wall Street prognozowali cenę docelową dla akcji Google na poziomie ponad 1000 dol.
Dla porównania: we wrześniu ubiegłego roku kurs akcji Apple, do niedawna najbardziej wartościowej firmy świata (teraz wyprzedził ją Exxon Mobil), przekroczył 700 dol., a teraz spadł do niespełna 430 dol., co oznacza kapitalizację rynkową na poziomie 400 mld dol. Wartość rynkowa Google'a sięga obecnie 300 mld dol.
Niewątpliwie nastał czas Google'a. W ciągu pół roku kurs akcji właściciela m.in. internetowej wyszukiwarki, przeglądarki, poczty i mobilnego systemu operacyjnego wzrósł o około 40 proc. Chwilowe załamanie wzrostu nastąpiło 19 kwietnia, po ogłoszeniu wyników finansowych za pierwszy kwartał, z których wynikało, że Google za mało uwagi i energii poświęca czerpaniu przychodów z rynku mobilnego. Jednak w ciągu kilku dni akcje znów zaczęły piąć się w górę, aż do obecnego rekordu.
Nie ma w tym nic dziwnego, bo Google wyrósł na jednego z najpotężniejszych graczy na rynku internetowym i mobilnym. Z jego wyszukiwarki internetowej korzysta niemal 1,2 mld ludzi, a jego system Android obecny jest na około 700 mln smartfonów i tabletów. W tym roku ta liczba ma się zwiększyć o 200 mln.