Na zamknięciu giełdy w piątek za akcję TVN trzeba było zapłacić 16,66 zł, zaledwie o 0,24 proc. mniej niż dzień wcześniej. – Brak reakcji rynku to skutek tego, że już zapowiedzi tej transakcji odbiły się dużym echem – uważa Piotr Grzybowski, analityk Domu Inwestycyjnego BRE Banku.
Za brakujący pakiet 49 proc. udziałów w platformie cyfrowej „n” telewizja TVN zapłaci spółkom z macierzystej grupy ITI 188 mln euro, w tym 148 mln euro już wypłacił w obligacjach, a 40 mln euro wypłaci po spełnieniu określonych w umowie warunków (m.in., gdy nierentowna dzisiaj „n” przez dwa kolejne kwartały odnotuje zerową lub dodatnią EBITDA – zysk przed potrąceniem odsetek od zaciągniętych kredytów, podatków, deprecjacji i amortyzacji). Dotąd informacje o planowanym zwiększeniu zaangażowania w platformę „n” negatywnie odbijały się na kursie akcji TVN. Zdaniem analityków wyceny poszczególnych pakietów akcji „n” były zawyżone.
– Rynek nie zmieni zdania co do tego, że była to droga akwizycja. To, że dzięki niej przychody TVN rosną, to nie wszystko, trzeba też patrzeć na zyskowność grupy – mówi Waldemar Stachowiak, analityk z Ipopema Securities.
Przejęcie platformy ma pomóc uniezależnić wyniki TVN od wahań na rynku reklamy. Już w ubiegłym kryzysowym roku przychody TVN wzrosły tylko dzięki rosnącym wpływom „n”. Platforma wciąż wymaga jednak nakładów (w tym roku inwestycje w nią pochłoną ok. 150 mln zł).
Zdaniem zarządu TVN w II i III kw. tego roku platforma cyfrowa ma mieć już zysk EBITDA. Analitycy uważają jednak, że może do tego dojść dopiero w przyszłym roku, a zyski na poziomie netto spółka zacznie przynosić jeszcze później.