Wystarczy wejść na strony Google trends albo Google Insights for Search i sprawdzić, jak często w tej najpopularniejszej wyszukiwarce internetowej świata ludzie szukają określonych nazw. Ta metoda zyskała już nazwę googlenomics i może pomagać w przewidywaniu trendów gospodarczych.
– Jest bardzo przydatna w analizowaniu popytu na dobra konsumenckie trwałego użytku, samochody czy nieruchomości – mówi „Rz” Hal Varian, główny ekonomista Google’a, wcześniej profesor na Uniwersytecie Berkeley.
Czy może nam powiedzieć coś, czego nie wiemy z innych źródeł statystycznych? – Na pewno jest to informacja szybsza – uważa Varian. Już w połowie marca możemy ocenić, jaki jest poziom aktywności gospodarczej, nie czekając na miesięczne statystyki sprzedaży publikowane zwykle z trzytygodniowym opóźnieniem. – Może zamiast przewidywać przyszłość, zacznijmy przewidywać teraźniejszość – żartuje ekonomista Google’a.
[wyimek]3,5 mld odsłon generują co miesiąc polscy użytkownicy Google’a.[/wyimek]
Narzędzia Google’a zostały pomyślane jako pomoc dla reklamodawców. Dzięki zaobserwowanym w wyszukiwarce tendencjom mogą wiedzieć, jakie produkty czy usługi szczególnie interesują konsumentów. Ale mogą też być wykorzystywane przez analityków, którzy tworzą prognozy makroekonomiczne.