Pierwsza animowana okładka „New Yorkera"
jest bardzo subtelna, możliwości, jakie daje jej ożywienie obrazu wykorzystuje bardzo oszczędnie. „Ożywiono" na niej grafikę Christopha Niemanna. Widać na niej zza zapadanej deszczem szyby tył żółtej nowojorskiej taksówki. W wersji .gif ruchomym elementem są krople spływające po „szybie". – Kiedy pierwszy raz przyjechałem do Nowego Jorku, lało. Może dlatego do dziś uważam, że nie ma innego miejsca na świecie, w którym utknięcie w korku w deszczowy dzień byłoby piękniejszą sprawą – tłumaczy w opisie „New Yorkera" Christoph Niemann.
Wydawca zapowiada kolejne tego rodzaju okładki, choć już pierwsza sprawiła mu masę problemów. Żeby mogła się poprawnie wyświetlić na całej gamie urządzeń, trzeba było przygotować ją w wielu wersjach dopasowanych do parametrów ich ekranów. - Nie zdecydowalibyśmy się na takie rozwiązanie tylko po to, żeby zaprezentować nowy trick. To musiał być dobry obraz. Wybranej grafika jest wysokiej estetycznej jakości – chcieliśmy stworzyć nowocześniejszą wersję staromodnej okładki „New Yorkera" – mówi portalowi Mashable.com Françoise Mouly, dyrektor artystyczna magazynu.
Pomysł podoba się Maciejowi Hoffmanowi, dyrektorowi generalnemu polskiej Izby Wydawców Prasy. – Im więcej takich działań, tym większa szansa na nowych czytelników, których zaintryguje uatrakcyjniona okładka. Miejmy nadzieję, że raz przyciągnięci do tytułu, będą go potem czytać – mówi. Jak dodaje, choć gazety powinny przede wszystkim dbać o jakość, dobrze, że wykorzystują nowe oferowane im przez rynek możliwości.
To nie „New Yorker" pierwszy raz wykorzystał animację na okładce cyfrowych wydań. W styczniu tego roku amerykański „Bloomberg Businessweek" wydał jeden z numerów korzystając z tego samego tricku. Na okładce spod kopyt galopującego jednorożca sypały się... bitcoiny. Na swojej stronie www. Animowane grafiki wykorzystywał też na swojej stronie „The New York Times".