Spędził pan kilka lat w „The Washington Post” nadzorując zarówno wersję drukowaną, jak i cyfrową. Jaka decyzja była wówczas najważniejsza?
Marcus Brauchli: Kiedy pojawiłem się w „The Washington Post” po 24 latach pracy dla „The Wall Street Journal”, jedną z kluczowych decyzji, jakie podjęliśmy wspólnie z wydawcą, było pełne połączenie redakcji „papierowej” i cyfrowej. W ciągu pół dekady gazeta odeszła od kultury pracy podporządkowanej punktowemu momentowi zamknięcia drukowanego wydania do kultury pracy ciągłej, pozbawionej deadline’ów, gdzie dziennikarze mają świadomość, że odbiorcy nieustannie czekają na świeżą treść wysokiej próby. Wystarczyły cztery lata, by w czwórnasób zwiększyć liczbę odbiorców cyfrowych „The Washington Post”, a szczególną wagę przykładaliśmy do wydania na urządzenia mobilne oraz do materiałów wideo. Wszystko to bez tracenia z pola widzenia wagi dogłębnego i rzetelnego dziennikarstwa w dobie kakofonii, która zdominowała świat mediów. Ta redakcja we wspomnianym okresie przepoczwarzania zdobyła siedem nagród Pulitzera.