Żydówkę Ryfkę Kij niejaki Kum Kaplica (tak, tak – chrześcijanin) zabrał do siebie, „trzymał w pokoiku w taniej czynszówce na Kole, gdzie oddawała mu się z całkowitą obojętnością".
Nie uwierzycie państwo, obie gwałcone przez chrześcijan miały po 14 lat.
Potem Ryfka trafiła „do dobrego burdelu w południowym Śródmieściu", a Aida do madame Camélii. Różnica polega na tym, że Żydówka na krótko (później założyła własny dom publiczny), a Berberyjka na wiele lat.
Łączy je jeszcze jeden charakterystyczny szczegół – były bezpłodne. Aida od zawsze, za to wyrzucił ją z domu mąż, a „naznaczonej piętnem jałowej żaden krewniak nie chciał pojąć za żonę".
Ryfka Kij tłumaczyła, że nie mogła mieć dzieci, bo „jak byłam w burdelu, to coś mi się zepsuło tam w środku i nie mogę". Dlatego zwana była „bezdzietną, jałową flamą" Szapiry.
Runda czwarta
W obu powieściach występują dwie wrogie sobie społeczności. W „Królu" Polacy chrześcijanie kontra Żydzi. W „Aniołach" Europejczycy chrześcijanie, głównie Francuzi, kontra muzułmanie Arabowie, Berberowie czy jak ich czasem nazywa Yasmina Khadra – Araberberowie.
Podobne podziały przebiegają wśród kibiców mistrzów bokserskich. „Dookoła ringu zgromadziły się dwie Warszawy mówiące dwoma językami, żyjące w osobnych światach, czytające inne gazety i darzące się nawzajem w najlepszym razie obojętnością" – pisze Szczepan Twardoch.
U Yasminy Khadry też są dwa Orany, dwa Algiery, choć podobnego cytatu nie ma. Arabowie i Berberowie raczej nie mieli wstępu do hal sportowych. Ale z oddaniem kibicowali swojemu z oddali. „Twoja walka jest naszą walką; domagamy się twojego zwycięstwa. Jutro wszyscy muzułmanie w kraju będą siedzieli przyklejeni do radia" – mówi do Turamba jeden z rodaków. „Pokaż im, że jesteśmy nie tylko pasterzami" – dodaje inny.
Przypomina to słowa Mojżesza Bernsztajna: „Nie mieściło mi się w głowie, żeby Żyd w ringu mógł zwyciężyć chrześcijanina". A zwyciężył.
Runda piąta
Obaj pięściarze i ich społeczności stykają się z rasizmem – Polaków i Francuzów. Przoduje w tym prasa. „Kurjer Warszawski" pisał o „niezaskakującym u żydowskiego boksera braku sportowego ducha". A francuskojęzyczna gazeta „Petit Oranais" o „istnym zaprzeczeniu etyki" u „dzikiego zwierza świeżo wypuszczonego z klatki". „Porządnego chrześcijanina wydaje się na pastwę troglodyty, który ledwie wyłonił się z mroku czasów".
„Eugenicznie rzecz biorąc, Żydzi są gorszą rasą, rozumiesz pan? To jest naukowo potwierdzone. Na-u-ko-wo" – wypowiada się Polak. A Francuz do Turamba mówi: „Nie jesteśmy tego samego stanu, a tym bardziej rasy". Inni nazywają Arabów „kundlami i capami", sugerują, że „nie potrafią odróżnić żarówki od magicznej sztuczki".
Runda ostatnia, nokaut
Bywa już, że mieszają mi się nazwiska i twarze. Ale pozostają inne migawki, dojmujące jak skaleczenie" – to cytat z powieści Yasminy Khadry dotyczący wydarzeń powojennych. U Szczepana Twardocha bohaterowi też się w opowieściach dotyczących okresu powojennego wszystko miesza, nie wiadomo, co jest prawdą, a co złudzeniem, pozostają migawki, dojmujące jak skaleczenie.
Różnic jest oczywiście mnóstwo, są setki szczegółów algierskich i setki polskich. Ale jeszcze raz podam podobieństwa. Zabiorę się do liczenia Twardocha. Wypunktuję go.
Jeden: bokserzy wagi ciężkiej jako główni bohaterowie.
Dwa: obaj są legendami dla swoich środowisk.
Trzy: te środowiska to Żydzi żyjący wśród chrześcijan i muzułmanie również wśród chrześcijan.
Cztery: obaj zabijają.
Pięć: obaj są wielbicielami kobiet, także z wrogich społeczności.
Sześć: obaj odwiedzają domy publiczne, w których spotykają się z ważnymi dla siebie kobietami.
Siedem: są to bezpłodne prostytutki.
Osiem: obie były wykorzystywane seksualnie przez chrześcijan, gdy miały 14 lat.
Dziewięć: obaj narratorzy wyrywają się z najgorszej biedy.
I dziesięć: kluczowy rok 1937.
Można by jeszcze dodać atmosferę, rasizm, mieszanie się nazwisk i twarzy.
To nie są typowe tropy powieściowe, literatura nie jest pełna wywodzących się z prześladowanych wspólnot pięściarzy, których łączą silne więzi z jałowymi kobietami lekkich obyczajów.
Książka Twardocha ukazała się trzy lata po książce Khadry, ponad rok później niż jej polskie tłumaczenie, choć trzeba dodać, że „Aniołowie" pojawili się na polskim rynku we wrześniu 2015 r., pięć miesięcy po rozpoczęciu prac nad „Królem" i dziewięć przed ich zakończeniem.
Powieść Algierczyka – co pewnie nie ma znaczenia – ukazała się w wydawnictwie Sonii Dragi, która – jak można przeczytać na recenzentka.blox.pl – opowiadała w marcu 2015 r., że jej „korzenie gdzieś się krzyżują z korzeniami Szczepana Twardocha".
Pewnie nie ma znaczenia również to, że Algierczyk był oskarżany o plagiat, ale nie w „Aniołach".
Szczepan Twardoch, do którego zadzwoniłem przed publikacją, powiedział, że nie zna powieści Yasminy Khadry.