Rz: Henryk Chmielewski, znany polskim fanom komiksu jako Papcio Chmiel, obchodzi 95. urodziny. Pierwsze rysunki kultowej serii o Tytusie, Romku i A'Tomku opublikował w latach 50. Jak wówczas wyglądał polski rynek komiksu?
Wojciech Birek: To były czasy, w których polski komiks nie istniał w takiej rozbudowanej formie jak dzisiaj. Z tamtego okresu mamy właściwie tylko Janusza Christę i właśnie Papcia Chmiela. On sam się tak nazwał, ale dziś wydaje się to jak najbardziej słuszny pseudonim. Bo Chmielewski jest nie tyle ojcem, ile właśnie papciem polskiego komiksu. W latach 50. ze względu na polityczne uwarunkowania komiks w Polsce był uznawany za element wrogiej, imperialistycznej, a tym samym podejrzanej kultury.
Czy zatem w czasach PRL możliwy był w ogóle rozwój komiksu?
Z czasem władza zauważyła siłę perswazyjną komiksu i używała go jako narzędzia propagandy. Oczywiście poddawała również komiks cenzurze. Wtedy osoby zajmujące się komiksem musiały wykazać się niezwykłą inwencją twórczą – i taką właśnie posiadał Papcio Chmiel. Dlatego jego komiksy do dziś uchodzą za kultowe, nawet jeśli w pewnym okresie narzucano im tę funkcję propagandową. Poza tym jestem zdania, że kiedy otrzymywaliśmy przekaz propagandowy w formie komiksu, to jednak do ludzi trafiała właśnie forma, a nie sama treść. Ta propaganda schodziła na dalszy plan, natomiast komiks stał się furtką do świata – także świata swobody artystycznej. I o ile w latach 50. było to medium służące wyłącznie rozrywce, o tyle już w latach 70. twórcy zyskali dużą samoświadomość, a komiks zaczął być postrzegany przez odbiorców jako sztuka.
A jak jest dziś, kiedy od debiutu Papcia Chmiela minęło już ponad 60 lat?