„# To o nas” to czwarta Pana książka o trzydziestolatkach. Czuje się Pan głosem pokolenia?
Jak ktoś słyszy głosy to oznaka że powinien zacząć brać jakieś tabletki albo bierze ich za dużo. Musiałbym być totalnym bucem, żeby samego siebie uważać za głos pokolenia.
Każdy z moich czytelników jest w innej sytuacji.
Pisze do mnie po lekturze ostatniej książki „#To o nas” pani menadżer lat 30 z dużej sieciówki, piękna, zdolna etc. List brzmi mniej więcej tak: „moje pokolenie jest p******e. Mój ojciec był marynarzem. Dużo pił i dużo ćpał. Było mnóstwo akcji, kiedy matka zabierała nas w środku nocy z domu, bo ojciec po kwasie latał z siekierą. Chcę, aby ktoś mnie pogłaskał, aby ktoś dał mi poczucie bezpieczeństwa. Żebym mogła poczuć się bezbronna.”
A z drugiej strony inna 30- latka, ponad 10 tys, osób obserwujących na instagramie: „nie mogłam czytać, zbyt boli, jest zbyt prawdziwa”.