Odszedł w hospicjum w Massachusetts, gdzie mieszkał przez wiele lat. – Żegnamy kolejną sławę amerykańskiej prozy, po Saulu Bellowie, Normanie Mailerze i Kurtcie Vonnegucie – powiedział „Rz” Krzysztof Andrzejczak, literaturoznawca. – Obok Bellowa był najbardziej uważnym obserwatorem klasy średniej w Stanach Zjednoczonych. Portretował ludzi dobrze sytuowanych, żyjących wygodnie, ale coraz bardziej zagubionych.
Niedających sobie rady w społeczeństwie, które utraciło wartości i tradycyjne więzy. Interesowały go problemy współżycia kobiet i mężczyzn. Obserwował te relacje przez ostatnich kilkadziesiąt lat. Był pierwszym autorem, który tak otwarcie zaczął pisać o seksie w codziennym życiu Amerykanów. Sławę przyniosła mu powieść „Pary”. Książka dokumentowała przewrót obyczajowy, jaki się właśnie dokonał za oceanem.
Powieść, której pierwsze polskie wydanie przygotowuje Świat Książki, jest zapisem roku z życia dziesięciu małżeństw mieszkających w niewielkim mieście. Updike mówi o ich przyjaźniach i zdradach. Konsekwencje jednego romansu okażą się poważne – ujawnione tajemnice wpłyną na losy wszystkich. Akcja tego poruszającego dzieła rozgrywa się w 1963 r. w Ameryce Jacqueline i Johna Kennedych.
– Uważano go za jednego z najdoskonalszych stylistów – mówi Andrzejczak. – Wywodził się z realistycznego nurtu literatury, ale nieobce były mu też różnego rodzaju postmodernistyczne eksperymenty. W swojej twórczości przywiązywał wielką wagę do precyzji. Ktoś kiedyś powiedział o nim: miniaturysta. Faktycznie, Updike uwielbiał tradycyjne malarstwo holenderskie. Zachwycał się obrazami, na których uchwycono szczegóły codziennego życia. On utrwalał je w literaturze, a jednocześnie umiejętnie wskazywał duchowe rozterki współczesnych mu Amerykanów.
Pochodził z Reading w Pensylwanii. Po studiach na Uniwersytecie Harwarda podjął pracę w „New Yorkerze”. Debiutem powieściowym Updike’a był „Jarmark domu ubogich” z roku 1959, ale już wcześniej wydał pierwszy zbiór wierszy.