Konwicki ma wypróbowany sposób na ucinanie pytań o przyczyny twórczego milczenia. – Skoro wszyscy piszą, to ja nie muszę – odpowiada w takich sytuacjach. Cóż, „Wiatr i pył” trafił do księgarni zaledwie miesiąc temu, a dziś można go w nich odnaleźć jedynie z największym trudem. A to oznacza, że pisarz niekoniecznie ma rację.
Książka nie jest oczywiście nową powieścią autora „Małej apokalipsy”. To wybór kilkudziesięciu tekstów, które napisał na przestrzeni 60 lat. Począwszy od debiutanckiej publikacji „Szkice z Wybrzeża”, a na jednym z ostatnich jego esejów – „Mickiewiczowie młodsi” – skończywszy. Jak we wstępie napisał jeden z redaktorów tomu Tadeusz Lubelski: „»Wiatr i pył« to jest wydarzenie poza kolejnością: bonus dla cierpliwych, gratka dla amatorów, nadprogramowa okazja dla wszystkich, którzy – z braku nowego tytułu – muszą powracać na przemian to do »Wniebowstąpienia«, to do »Bohini« (...). To ekstrakt z Konwickiego”.
Wśród zamieszczonych tu tekstów są rzeczy różnego kalibru. Lekkie zabawne felietony i poważne refleksyjne eseje. Artykuły krytyczne i opowiadania. Łączy je jedno – nie były one dotąd opublikowane w żadnej z książek Konwickiego.
Poniższy felieton „Dzień jak co dzień” ukazał się oryginalnie 29 kwietnia 1994 r. w wydaniu jubileuszowym „Le Nouvel Observateur”. W tej krótkiej refleksji o Warszawie lat 90. bez większego problemu mieszczą się zarówno partyzanckie wspomnienia autora, jak i komentarz polityczny do ówczesnej sytuacji Polski. A jakby tego było mało, znajdziemy tu też rozmyślania o pisarstwie Gorkiego. Ot, i cały Konwicki.
[srodtytul]Tadeusz Konwicki „Dzień jak co dzień”[/srodtytul]