Natknięcie się na Tadeusza Konwickiego nigdy nie było szczególnym problemem. Wystarczyło uciąć sobie spacer po Nowym Świecie i okolicach, a bez pudła trafiło się na pisarza; czy to badawczo studiującego witryny księgarni, czy też przechadzającego się bez wyraźnego celu na rogu ul. Foksal lub ul. Ordynackiej. Mimo to wczoraj w księgarni Czytelnik przy ul. Wiejskiej stawił się potężny tłum entuzjastów „Małej apokalipsy”, „Kalendarza i klepsydry” i innych książek literata.
Pretekstem do zorganizowania spotkania był tom „Wiatr i pył” – niedawno wydana antologia mało znanych, rozproszonych dotąd publikacji Konwickiego. Większość przybyłych jeszcze jej nie znała. Nic więc dziwnego, że wyłożone przy kasie egzemplarze znikały w łakomych dłoniach czytelników w zastraszającym tempie. Książka, pieniądze i po autograf.
Książka, pieniądze i po autograf. Niemal dawało się wyczuć miarowy rytm tych czynności. Co ciekawe, choć większość przybyłych była w wieku, który umożliwiałby im śledzenie 60-letniej kariery pisarza od samego początku, wszyscy oni parli w kierunku Konwickiego, rozpychając się barkami i łokciami. Laski i kule nie osłabiały impetu – młodsi czytelnicy przezornie ustępowali pola.
– „Wiatr i pył” to w pewnym sensie opus magnum pana Tadeusza – głos redaktora naczelnego Czytelnika Janusza Drzewuckiego z największym trudem przedzierał się przez szum tłumu. – Książka, którą pisał całe życie i nawet nie zdawał sobie sprawy, że to robi. Ale jej wydanie jest równie ważne dla Czytelnika. Pan Tadeusz jest w końcu jednym z najstarszych pracowników naszego wydawnictwa, właściwie to jednym z jego założycieli. Prawda panie Tadeuszu? – rzucił w stronę pisarza.
– Nie mówię głupot?