Jest oto rok 1914, w Sarajewie ginie arcyksiążę Franciszek Ferdynand, a europejskie potęgi szykują się do morderczych zmagań. Tyle tylko, że nadchodząca burza w niczym nie będzie przypominała I wojny światowej, jaką znamy z podręczników. W alternatywnym świecie wymyślonym przez Scotta Westerfelda Europa jest miejscem o wiele bardziej fascynującym i ekscytującym.
W tej brawurowo napisanej i bezczelnie kpiącej z naszej wiedzy opowieści trafiamy do rzeczywistości, w której wiek XIX na Wyspach Brytyjskich staje się nie epoką pary i mechanizacji, lecz Darwina i „łańcuchów życia" (tak zwie się w tym świecie DNA). Anglicy opanowują trudną sztukę biotechnologii, czego efektem są niezliczone fantastyczne stworzenia służące do transportu, walki, komunikacji i wszystkiego innego, co komu do głowy wpadnie.
Niemcy idą w przeciwną stronę: zakochani w mechanizmach, żelastwie i materiałach wybuchowych stawiają na „lądowe" pancerniki cztero- i sześcionożne oraz konstrukcje przypominające niektóre roboty z japońskich komiksów.
Zmagania angielskich „darwinistów" i pruskich „chrzęstów" są malowniczym tłem, na którym rozgrywa się historia Aleksandra, syna zamordowanej książęcej pary, który z pomocą wiernych żołnierzy kryje się przed spiskowcami. Wśród pań zaś wybijają się nastoletnia Szkotka Deryn z załogi tytułowego „Lewiatana" (monstrualny żywy statek powietrzny) oraz Nora Darwin Barlow, geniusz nauk biologicznych.
Wyszła z tego smakowita książka przygodowo-fantastyczna, którą czyta się z przyjemnością i podziwem, bo wynalazczość autora zdaje się nie mieć granic. Od czasu pierwszego tomu cyklu o Artemisie Fowlu nie czytałem tak dobrej powieści dla młodzieży młodszej, starszej i emerytowanej. W dodatku to dopiero początek zabawy – czekają nas jeszcze dwa tomy.