
Cormac McCarthy
Przeprawa
Aktualizacja: 18.11.2012 15:00 Publikacja: 18.11.2012 15:00
Foto: Uważam Rze
Cormac McCarthy
Przeprawa
Wydawnictwo Literackie
Dla kogoś to naszpikowane metaforami i kolejnymi piętrami symboli rozważania o relacji Stwórcy i stworzenia, cokolwiek manichejskie zresztą. Z kolei ktoś, kto naczytał się w życiu mniej Eliadego, opisze je jako brutalne historie zbudowane na planie „Odysei", tyle że wpisane w westernową scenografię. Jeśli o mnie chodzi, to godzę się od biedy na wykoślawiony manicheizm, a bez problemu na brutalność i western. „Odyseję" można natomiast spokojnie zastąpić literaturą drogi i darować sobie antyczne skojarzenia, a ani dobra, ani zła w świecie McCarthy'ego po prostu nie ma. Nie może być, bo podstawową cechą tego świata cechą jest to, że człowiek jest w nim zredukowany do poziomu zwierzaka, a tych – jak wiadomo – kategorie etyczne raczej nie dotyczą.
Jasne, że nie jest McCarthy takim prostakiem, na jakiego chciałby pozować, a jego powieści mają znacznie więcej niż jedno czy drugie dno. Sędzia z „Krwawego południka" czy trzej jeźdźcy z „W ciemność" to sylwetki symboliczne – kogokolwiek by w nich widzieć – starzec ze zburzonego kościoła w „Przeprawie" budzi biblijne skojarzenia, a cała akcja tej powieści, podobnie jak jej poprzedniczki – „Rączych koni – ma w sobie coś z rytuału inicjacji. Ale nie róbmy z McCarthy'ego Becketta – to jednak przede wszystkim konkretne historie. Tym głównie różniące się od wszystkich innych historii, że opowiedziane są z jakąś niespotykaną zadumą nad potęgą natury i przekonaniem o małości człowieka względem niej. Zadumą archaiczną – jakby McCarthy był człowiekiem pierwotnym, którego przeraziła błyskawica, albo dzieckiem, które pierwszy raz widzi śnieżycę... Swoją drogą, dlaczego jego bohaterami tak często są dzieci...?
Widać to wszystko i w „Przeprawie", choć tak po prawdzie jest to chyba najsłabsza z dotychczas wydanych w Polsce książek pisarza, a już na pewno – tym gorszym ogniwem „trylogii pogranicza". Znów mamy tu wątek chłopaka wyruszającego w podróż i w jej trakcie dorastającego. Znów dorosłość oznacza raczej świadome pogodzenie się z naturą, wtopienie się w jej cykle i kaprysy niż cokolwiek innego. Znów wreszcie rzecz dzieje się na pograniczu USA i Meksyku – w pierwszych dekadach XX w. to wciąż Dziki Zachód, piękny i okrutny zarazem.
Kłopot w tym, że tym razem McCarthy bardzo się powtarza. Jeśli w „Rączych koniach" przeprawa przez Rio Grande jest iście hemingwayowską walką z żywiołem, to tu wypada sielsko jak rundka w basenie. Jeśli tam zabójstwo było aktem niemal metafizycznym, tu brzmi jak wystrzał z kapiszona. Ale może nie oceniajmy zbyt pochopnie. W styczniu ukaże się po raz pierwszy w Polsce ostatnia część trylogii „Sodoma i Gomora" („Cities of Plain"). Kto wie, może jednak wątłość „Przeprawy" jest świadomym i genialnym w swojej prostocie pomysłem fabularnym, a dramaturgię budują wszystkie trzy części razem?
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Uważam Rze
Cormac McCarthy
Przeprawa
W nowym odcinku podcastu „Rzeczy o książkach” jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy i scenarzystów opowia...
Książkę Percivala Everetta „James”, która otrzymała Pulitzera 2025, czyta się świetnie. Chociaż opowiada o jedny...
Czytanie poezji w ciemności, literackie spotkania z twórcami, trzy koncerty, a nawet poetycka gra w bule - to ty...
Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie (15–18 maja) odbędą się w przestrzeni Pałacu Kultury i Nauki oraz po ra...
W tym odcinku „Rzeczy o książkach” historyk i krytyk literacki Wojciech Stanisławski omawia „Niegdysiejsze śnieg...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas