W książce „Portrety z historią" nie tylko prezentuje zdjęcia, ale również opowiada o swoich spotkaniach z bohaterami sesji.
Renoma fotografika z pewnością pomaga mu w nawiązywaniu kontaktów, ale nie przesądza z góry o sukcesie. Wiadomość o przylocie Michaela Jacksona do Polski w 1997 zelektryzowała go; od dawna śledził karierę króla popu, ale biuro piosenkarza nie przewidywało żadnych jego prywatnych zdjęć. Czapliński dostał zgodę w ostatnim momencie podczas oczekiwania na lotnisku na samolot Jacksona, bo znał organizatora jego występów. Był jedynym, któremu na to pozwolono. I tak zaczęła się wielka przygoda. Towarzyszył gwiazdorowi bez wytchnienia przez dwie doby. Pierwsze zdjęcia zrobił w śmigłowcu, do którego Michael się przesiadł.
Największym przeżyciem okazały się nie spotkania idola z fanami, ale wizyta w szpitalu dziecięcym w Warszawie na Litewskiej. Jackson nie chciał kamer i dziennikarzy. W pewnym momencie spontanicznie podszedł do ciężko chorego dziecka i współczująco go przytulił. W tym geście ujawniał swoją autentyczną wrażliwość i ludzką twarz.
Zdobyć zgodę Wisławy Szymborskiej na fotografowanie nie było łatwiej. Poetka zawsze chroniła swoją prywatność, a kiedy została noblistką w 1996 jeszcze staranniej unikała bezpośrednich kontaktów. I tu w sukurs przyszedł Czaplińskiemu szczęśliwy przypadek. Gdy pewnego razu odwiedził Dom Pracy Twórczej ZAIKS w Zakopanem, spotkał ją tam. Pokazał jej wtedy swoje albumy ze zdjęciami. Być może przekonały ją portrety Czesława Miłosza, które robił w Nowym Jorku i w końcu dała się namówić na sesję w swoim krakowskim mieszkaniu.
Wizyta miała posmak konspiracyjny. Michał Rusinek, sekretarz poetki, uprzedził Czaplińskiego, że nazwisko przy drzwiach do jej mieszkania będzie zupełnie inne. Podczas rozmowy z Wisławą Szymborską przy kawie fotografik zrobił kilka zdjęć, cały czas obawiając się, czy poetka się nie rozmyśli. Ale zgodziła się zapozować nawet w sypialni, bo jak zdradziła jej wiersze powstawały właśnie tam.