Praski Faust

Pisząc „Sprawę Makropulosa“, Karel Čapek postawił skandaliczne pytanie: czemu służy śmierć? Dziś możemy szukać na to odpowiedzi równolegle: czytając przełożoną przez Jana Gondowicza sztukę lub siedząc na widowni Opery Narodowej

Publikacja: 05.04.2013 22:00

Karel Čapek, futurolog bez złudzeń

Karel Čapek, futurolog bez złudzeń

Foto: BEW

Red

Sztuka Karela Czapka „Sprawa Makropulos" zafascynowała kompozytora Leosza Janaczka, wielkiego czeskiego modernistę. Janaczek błyskawicznie napisał libretto i cztery lata po wydaniu sztuki nastąpiła w Brnie światowa prapremiera jego przedostatniej opery. Janaczek, którego światowa sława przyszła późno – po sześćdziesiątce – w „Sprawie Makropulos" zastosował z lekkością i swobodą właściwą dojrzałym, lecz wciąż rozwijającym się twórcom, swój styl muzyki-mowy, muzyki nie tyle ilustrującej ludzką mowę, ile imitującej jej melodię. Mowy szczególnie nam bliskiej bo – czeskiej. I czeski jest naturalnie językiem tej opery.

Parę lat temu w Sali im. E. Młynarskiego Opery Narodowej wystawiono, po raz pierwszy w Polsce, „Zagładę domu Usherów", operę Philipa Glassa, wybitnego przedstawiciela kierunku zwanego uczenie minimalizmem i repetytywizmem. Ta znakomita hipnotyczna muzyka odznacza się melancholijną monotonią i pozytywkowym uporem. Teraz usłyszeliśmy jej ojca albo raczej dziadka, bo ojcem – sugeruje reżyser – jest minimalista, nowator i prowokator John Cage.

Reżyser Christoph Marthaler dodał do opery Janaczka kilkuminutowy prolog będący, moim zdaniem, hołdem dla Cage´a. Na scenie widzimy trzy kobiety-sprzątaczki, które paląc papierosy, rozmawiają o swoim miejscu pracy: operze. Wszystko odbywa się w absolutnej ciszy. Kobiety znajdują się bowiem w przezroczystej komorze z odsysem powietrza: w palarni, jaką można dzisiaj zobaczyć w wielu miejscach publicznych, na przykład na lotniskach. Ze szczelnej komory nie dobiega żaden dźwięk – to, co kobiety mówią, widzimy w formie napisów na ekranie, na którym zwykle wyświetlają się śpiewane właśnie teksty. Cage stworzył kiedyś utwór, w którym pianista we fraku wchodzi na estradę, kłania się, siada przy instrumencie, po pięciu minutach ciszy, nie dotknąwszy klawiatury wstaje i wychodzi. Rozpoczęcie opery kilkoma minutami ciszy to pomysł cage´owski.

Metafizyka praska

Wzbudzająca zachwyt śpiewaczka operowa Emilia Marty po występie w Pradze zjawia się, w niejasnym celu, w biurze adwokata Kolenaty´ego. Po wielu zwrotach akcji, w trzecim akcie, zmuszona jest opowiedzieć swoją historię. Zaskoczeni słuchacze dowiadują się, że ma 337 lat. Urodziła się w roku 1585 na Krecie jako Elina Makropulos w rodzinie alchemika, który później służył na dworze cesarza Rudolfa II w Pradze. Ojciec alchemik stworzył dla Rudolfa II miksturę przedłużającą życie o 300 lat i wypróbował – zgodnie z życzeniem cesarza – na swojej szesnastoletniej córce. Córka zapadła w śpiączkę, alchemika cesarz wtrącił do wieży jako szarlatana, ale Elina obudziła się po tygodniu i żyła przez wieki.

Pierwowzór literacki i opera „Sprawa Makropulos" są wykwitem szczególnej metafizycznej atmosfery Pragi, gniazda cudotwórców, i miasta Golema, glinianego człowieka przebywającego przy ulicy Staroszkolnej, w pokoju z oknem od ulicy, ale bez żadnych drzwi, czyli będącej krzyżówką alchemii o wschodnich korzeniach i żydowskiej kabały. Skromna i dość na pozór tradycyjna (w sensie: mieszczańska) sztuka Czapka emanuje duchem czasu, w którym powstała.

Dlaczego ludzie marzą o wiecznym życiu, ale kiedy komuś się to uda, reagują rozczarowaniem albo i agresją? Na odwiedzonej przez podróżnika Ijona Tichego planecie w powieści Stanisława Lema „Wizja lokalna",opracowano sposób przemiany ludzi w istoty nieśmiertelne, biologicznie w zasadzie martwe, chociaż ich powłoka cielesna jest wierną kopią ludzkiego ciała. Ku zdumieniu odkrywców metody chętnych do przemiany nie było. Nieliczne jednostki, które zdecydowały się poddać procesowi unieśmiertelniania, otoczone są odrazą i pogardą. Żyją samotnie, incognito, i co kilka lat muszą zmieniać miejsce pobytu, by ich niezmienne trwanie nie kłuło zbytnio w oczy. Jeden z nieśmiertelnych mówi Ziemianinowi: ludzie nie chcą żyć wiecznie – ludzie po prostu nie chcą umierać.

Historii życie po życiu

Po każdym wielkim przełomie dziejowym ludzie są przekonani, że następuje właśnie koniec historii. Twórczość Czapka przypadła na czas, kiedy oczekiwano na nowy etap dziejów. Jego urzeczywistnienie miała zapewnić nauka: faszyści entuzjastycznie wypatrujący przyszłości byli wyznawcami techniki. Ci, którym przyszłość jawiła się jako senny koszmar, w swoich wizjach trzymali się raczej biologii, która wkraczała do psychologii, życia społecznego, polityki w formie – taki termin ukuła w XXI w. Elisabeth Roudinesco – biokracji. Motyw biologicznej przemiany, tj przepoczwarzania się, mutowania, zarastania opanowywał literaturę. Ludzie zamieniali się w insekty (Kafka, Schulz) i to nie metaforycznie czy we śnie, lecz naprawdę. Ba, biologiczne, organiczne właściwości wykazywały nawet mury miast: w opowiadaniu Aleksandra Wata bohater po powrocie z pracy nie znajduje swojej ulicy Gołębiej, na której, wraz z żoną i dzieckiem, mieszkał jeszcze rano – domy z obu stron ulicy zrosły się.

Czy to przypadek, że te upiorne wizje rodziły się na Morawach (powiedzmy, w promieniu 300 km wokół nich), gdzie mnich-katecheta Grzegorz Mendel, sadząc drobne kwiatki – obserwując ich mutacje, odkrył prawa rządzące genetyką?

Szuka Czapka, jak każde wybitne dzieło, pozwala znaleźć w sobie wiele asocjacji literackich i tajnych nici łączących je z przeszłością i przyszłością. Podaje też czytelnikowi nowe wersje prastarych mitów, na przykład Edypa, chociaż do współżycia z matką nie dochodzi (jak mówiłem, sztuka jest mieszczańska). Albert Gregor, jedna z kluczowych postaci utworu, zakochuje się szaleńczo i bez pamięci w genialnej śpiewaczce Emilii Marty, która odrzuca go i to w poniżający sposób. Jest bowiem jego matką, o czym oczywiście Albert nie wie, tak jak nie wie, że Emilia – nie starzejąc się od ponad 300 lat – mieszkała w wielu krajach, zawierała różne związki i przybierała różne tożsamości: Eugenia Montez, Ellian Mac Gregor i inne, wszystkie o inicjałach EM. Jest ona człowiekiem, ale zimnym emocjonalnie, może nawet fizycznie – jak trup. Oddaje się baronowi Prusowi, aby otrzymać odeń pożądany przez siebie dokument. Po miłosnej nocy Prus gorzko śpiewa: „Okradłaś mnie. / Zimna jak lód. / Jakbym trzymał trupa...". Jest to oczywista złośliwość Czapka, który chce pozbawić czytelnika nadziei, że może jednak warto przynajmniej marzyć o nieśmiertelności.

Nuda śmierci

Nie ma bowiem wątpliwości: umieramy! Czy to źle, czy dobrze? Śmierć nie musi być taka zła – powie wierzący w życie pozagrobowe – bo nie jest ostatecznym końcem wszystkiego, tylko przejściem do czego innego. Inny powie: śmierć nie musi być taka zła właśnie dlatego, że jest końcem wszystkiego.

Angielski filozof Bernard Williams napisał esej „Sprawa Makropulos: uwagi o nudzie nieśmiertelności". Niestety, i ten autor bierze stronę Czapka i już w pierwszych linijkach swego eseju, w którym m.in. omawia poglądy na śmierć różnych filozofów, wyjawia jego punkt dojścia, tj. konkluzję: „...zagadnienie, czy jesteśmy nieśmiertelni; to nie jest mój temat rozważań, bo jest nim raczej obrona tezy, że to dobrze, iż nie jesteśmy". Dewizą (dogmatem?) Williamsa jest bowiem „śmiertelność duszy". Czy konsekwencją takiego punktu widzenia jest apologia śmierci? Niektórzy egzystencjaliści twierdzili, że jeśli w ogóle coś nadaje sens naszemu życiu – jest to właśnie śmierć, a ściśle mówiąc – lęk przed nią. Nie idźcie tą drogą, apeluje jednak Williams, któremu ten tekst wiele zawdzięcza.

Lukrecjusz, idąc za Epikurem, który stwierdził: „kiedy jest śmierć, nas nie ma, kiedy my jesteśmy, nie ma śmierci", zajmował stanowisko stoicko skrajne. Śmierć jest niczym i to, czy następuje po długim życiu, czy po krótkim nie ma znaczenia z tego powodu, że nie istnieje nic takiego jak przykrość bądź nieprzyjemność bycia martwym. To jest jeden biegun, ekstremalny punkt w rozważaniu o śmierci.

Oponenci twierdzą: jeśli mam apetyt na wszystkie przyjemności, jakie życie może przynosić, planuję te przyjemności i czekam na nie, to mam prawo opierać się temu, co przeszkodzi w osiąganiu tych przyjemności. Tym czymś jest z pewnością śmierć. Racjonalnym zachowaniem jest więc unikanie jej. To się jednak może nie udać i nigdy nie wiem, kiedy śmierć przyjdzie i jakich satysfakcjonujących mnie rzeczy zostanę pozbawiony. Z tej egoistycznej perspektywy mogę więc traktować śmierć jako zło.

Wieczny serial

Kilkusetletnie trwanie EM składało się, jak serial, z wielu odcinków, a każdy z nich był pełnym ludzkim życiem, każdy w innym miejscu na ziemi, z nowym partnerem, z rodzącymi się dziećmi, pełen przyjemności, ale też – jak u innych – i trosk, i rozczarowań, i lęków (chociaż nie przed śmiercią). Słowem: jedno spełnione życie, a zaraz po nim – następne. Czy coś takiego nie jest powszechnym marzeniem ludzkości?I gdzie tu widać nudę? Całą gazetę można by wypełnić cytatami z poezji będącymi prośbą, żądaniem, apelem, modlitwą o drugie życie! Najczęstszymi załącznikami do próśb były obietnice, że w tym drugim życiu to już na pewno niczego głupiego nie zrobimy i żadnej chwili nie zmarnujemy. A jednak: EM, po zdobyciu od barona Prusa listu swego ojca zawierającego przepis na eliksir dający jej kolejne 300 lat, rezygnuje z tego, czyli popełnia samobójstwo. EM daje list młodej kobiecie, która – w symbolicznej scenie – wrzuca go do ognia. Tak to perfidnie wymyślił Karel Czapek. Obecni przy paleniu starcy, trzeba to przyznać, protestują, chociaż dość bezzębnie.

Kto nie ma takich dylematów? Kto się nie urodził! Sofokles, ponuro: „nigdy się nie urodzić to najlepsze, co może się nam przytrafić". Odpowiedź z żydowskiej tradycji: „Ilu jest takich szczęśliwców? Nawet nie jeden na dziesięć tysięcy".

Karel Czapek „Sprawa Makropulos", przełożył Jan Gondowicz, Axis Mundi, Warszawa 2013 Leosz Janaczek „Sprawa Makropulos", opera w trzech aktach, libretto Leosz Janaczek według sztuki Karela Czapka. Prapremiera: Narodni Divadlo, Brno 18.12.1926. Premiera polska: Teatr Wielki – Opera Narodowa Warszawa 17.02.2013, dyrygent: Gerd Schaller, reżyseria: Christoph Marthalerr

Sztuka Karela Czapka „Sprawa Makropulos" zafascynowała kompozytora Leosza Janaczka, wielkiego czeskiego modernistę. Janaczek błyskawicznie napisał libretto i cztery lata po wydaniu sztuki nastąpiła w Brnie światowa prapremiera jego przedostatniej opery. Janaczek, którego światowa sława przyszła późno – po sześćdziesiątce – w „Sprawie Makropulos" zastosował z lekkością i swobodą właściwą dojrzałym, lecz wciąż rozwijającym się twórcom, swój styl muzyki-mowy, muzyki nie tyle ilustrującej ludzką mowę, ile imitującej jej melodię. Mowy szczególnie nam bliskiej bo – czeskiej. I czeski jest naturalnie językiem tej opery.

Pozostało 94% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski