Nie doczekała się uznania ani sławy w swoim krótkim 34-letnim życiu. Może dlatego, że córka legendarnego młodopolskiego twórcy była perfekcjonistką, owładniętą obsesją nieustannego samorozwoju. Swoje teksty mogła poprawiać w nieskończoność, nawet te najlepsze traktowała zaledwie jako przymiarki do czegoś wybitniejszego.
Po latach doceniono jej dzieła przeznaczone dla teatru. Zwłaszcza dramat „Sprawa Dantona", który Andrzej Wajda wystawił w 1975 r. w warszawskim Teatrze Powszechnym, a osiem lat później z sukcesem przeniósł na ekran w polsko-francuskiej obsadzie z Gerardem Depardieu w roli tytułowej. Ostatnia głośna inscenizacja tej sztuki miała miejsce we wrocławskim Teatrze Polskim w 2008 r. Reżyser Jan Klata w centrum dramatu umieścił Maximiliena de Robespierre'a, a nie Dantona. Taka interpretacja zdawała się bliższa intencjom Przybyszewskiej, która była zafascynowana postacią krwawego rewolucjonisty.