Wygląda na to, że autor „Gnoja" na dobre obraził się na tradycyjne powieściopisarstwo. „Proszę mnie nie budzić" to już kolejna książka, w której Kuczok ostentacyjnie kontestuje reguły wydawnicze i nadszarpuje cierpliwość wielbicieli jego talentu.
W „Poza światłem" (2012) zebrał eseje, które za punkt wyjścia miały wyprawy grotołaźnicze autora. „Obscenariusz" (2013) składał się z krótkich wprawek prozy erotycznej. Teraz Kuczok sięga do formuły sennika i trudno nie odnieść wrażenia, że jest to ruch desperacki. W końcu miesiące lecą, a wydawca oczekuje nowych książek. On zresztą tego nie ukrywa, bo pomiędzy sennymi zapiskami opisuje spotkanie w wydawnictwie, gdzie jego rękopis – mówiąc oględnie – nie wzbudził zachwytu. „Szkopuł w tym, że pańskie sny są nierówne (...) A tak na marginesie, co z pańską powieścią?" – pyta redaktorka. To nawet dowcipny sposób, by ograć własne, dość mizerne położenie autorskie. Ale czy autoironia Kuczoka czyni jego nową książkę lepszą?