Reklama

Márquez ofiarowywał literaturze namiętność, rzadko szczęście

Miłość jest wszechobecna w całej twórczości kolumbijskiego noblisty, ale pozostaje trudna do spełnienia. Wyjątek stanowi historia dwojga kochanków z właśnie przeniesionej na ekran powieści. Jerzy Pilch nazwał ją romansem wszech czasów.

Publikacja: 14.11.2007 22:52

Márquez ofiarowywał literaturze namiętność, rzadko szczęście

Foto: Reuters

– Miłości, jakie opisuje Márquez, są trudne, dziwne, niespełnione – powiedział „Rz” Carlos Marrodán, tłumacz noblisty. – W „Stu latach samotności” prawdziwe uczucie okazuje się dopełnieniem przekleństwa wiszącego nad rodem Buendia. W „Kronice zapowiedzianej śmierci” główna bohaterka Angela Vicario zostaje przez świeżo poślubionego męża odstawiona jako niedziewica. Potem czeka na niego dwadzieścia kilka lat, wysyłając pełne uwielbienia listy. Aż wreszcie ukochany wraca z walizkami pełnymi nieprzeczytanej korespondencji.

U Márqueza mamy więc wiele namiętności, ale nie czułości. Dopiero w „Miłości w czasach zarazy” noblista opisuje późne wprawdzie, ale spełnienie. Bohater pisze do ukochanej listy, potem wynajmuje się do prowadzenia miłosnej korespondencji postronnym osobom. U Márqueza akt pisarski można właściwie przyrównać do aktu miłosnego.

Twórcy filmu wiernie oddali zakończenie powieści, kiedy dwoje kochanków, po kilkudziesięcioletniej rozłące, rusza w podróż statkiem. Nie chcą, aby ktokolwiek ich niepokoił, więc nakazują kapitanowi wciągnąć na maszt flagę oznaczającą, że na pokładzie panuje cholera. – Do ekranizacji swych dzieł Márquez odnosi się sceptycznie – wyjaśnia Marrodán. – Poza tym reżyserami byli przyjaciele, co dodatkowo krępowało pisarza jako recenzenta. Nie wypowiadał się więc na temat „Wdowy Montiel” czy „Złej godziny”, choć można podejrzewać, że nie był zachwycony. Márquez był przez lata związany z branżą filmową jako producent i scenarzysta. Potrafi więc spojrzeć na ekranizacje okiem fachowca. Nie wiadomo, jak pisarz ocenił ekranizację „Miłości w czasach zarazy”. Być może nawet jej nie widział. Ostatnio mało udziela się publicznie.

– Márquez zawsze podkreślał, że jest człowiekiem wstydliwym i nie lubi tłumów – mówi Marrodán. – W marcu tego roku pojawił się tylko na kongresie hispanistycznym, w znacznej części poświęconym jego osobie. W tym roku obchodziliśmy bowiem dwa ważne jubileusze – 80-lecia urodzin pisarza i 40-lecia „Stu lat samotności” – powieści już po pierwszej edycji uznanej za arcydzieło. Podczas kongresu Márquez wygłosił znakomite przemówienie o nieznanych okolicznościach powstania i publikacji swej najsłynniejszej książki. Ten referat stanie się prawdopodobnie jego ostatnim literackim dziełem. W styczniu tego roku Márquez wydał bowiem dla najbliższych przyjaciół kolację z okazji dwóch lat niepisania.

Miał stworzyć autobiograficzną trylogię, ale mówi się, że skończy się na wydanym kilka lat temu tomie „Życie jest opowieścią”. Potem Márquez opublikował piękną nowelę „Rzecz o mych smutnych dziwkach” i rozstał się z pisaniem.

Reklama
Reklama

Ryszard Kapuściński mówił mi o ostatniej rozmowie z Márquezem. Trzy lata temu spotkali się w Ameryce Południowej, gdzie prowadzili kurs dla adeptów dziennikarstwa. Noblista wyznał, że jest zmęczony i po-trzeba mu samotności. Oficyna Muza przygotowała specjalną edycję „Miłości w czasach zarazy”. Reklamuje ją tak: „Jak długo można czekać na miłość swego życia? Florentino Ariza czekał 51 lat 9 miesięcy i 4 dni”.

Literatura
Tajemnica tajemnic współpracy Soni Dragi z Danem Brownem i „Kodu da Vinci" w Polsce
Literatura
Musk, padlinożercy i pariasi. Wykład noblowski Krasznahorkaia o nadziei i buncie
Literatura
„Męska rzecz", czyli książkowy hit nie tylko dla facetów i twardzieli
Literatura
Azja w polskich księgarniach: boom, stereotypy i „comfort books”
Literatura
Wojciech Gunia: „Im więcej racjonalności, tym głębszy cień”
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama